Chłodnym okiem: Machado następny?
Kalendarzowe lato jeszcze nie minęło, liga gra zaledwie od dwóch miesięcy, ale w piłce to szmat czasu. Karuzela zdążyła ruszyć, a negatywnej weryfikacji doczekali się na razie trenerzy Lecha i Zawiszy. W tym drugim klubie uznano, że skutecznym lekarstwem na serię ligowych porażek będzie były i skompromitowany szkoleniowiec pierwszego. W debiucie Mariusz Rumak trafił źle, bo na rozpędzoną Wisłę, a teraz lżej nie będzie – czeka go podróż powrotna do Poznania. Motywacji nie zabraknie więc obu stronom, ale to prędzej Maciej Skorża – opiekun Kolejorza – przełamie niemoc jako pierwszy. Ten trener o dość łagodnej aparycji nie raz pokazywał, że potrafi się zezłościć. Szatnia Lecha po kolejnej wpadce, ale pierwszej pod kierunkiem Skorży, będzie chciała w końcu wkupić się w jego łaski i wydostać z dolnej ósemki. Ze Skorżą na ławce poznaniacy nie zagrzeją tam miejsca zbyt długo.
W ostatniej kolejce kolejnych dwóch trenerów grało o swoje posady. To Ryszard Tarasiewicz i Joaquim Machado. Obaj rzutem na taśmę uratowali się lub też, jak kto woli, przesunęli nieuniknione przynajmniej o tydzień. W Kielcach słychać co prawda głosy poparcia dla Tarasia, ale one akurat nic nie znaczą. Świeżym przykładem jest zaufanie, jakim do niedawna darzony był portugalski opiekun Zawiszy Jorge Paixao. Prezes z Bydgoszczy miał jednak swoje granice, ten z Kielc też je ma, tyle że Korona w końcu wygrała. A że uczyniła to w kiepskim stylu, to teraz – a dokładnie w piątek – legenda Śląska stanie przed trudnym wyzwaniem w swoim rodzinnym mieście. Rok temu poszło mu dobrze, bo wygrał we Wrocławiu, siedząc na ławce Zawiszy.
Inaczej wygląda status Machado. Portugalczyk jest już jedną nogą poza Gdańskiem i kolejny piękny gol w karierze Piotra Grzelczaka tego nie zmieni. Akurat prokurent Lechii stwierdził ostatnio co innego, ale prawda jest taka: Machado nie ma posłuchu wśród piłkarzy, ci nie robią oczekiwanego postępu i notują co najwyżej przeciętne wyniki. Ciekawe tylko, który szkoleniowiec zrobiłby drużynę z ponad dwudziestu nowych zawodników z różnych stron świata, ściąganych co tydzień przez ostatni kwartał. Zadanie arcytrudne. Może podejmie się go ktoś, kogo dyrektor sportowy Andrzej Juskowiak zna z reprezentacji, a i jego przełożeni zza zachodniej granicy powinni kojarzyć z niemieckich boisk. Mowa o Tomaszu Hajcie. On posłuch by miał.