Podsumowanie rundy: defensywa

19.12.2014 (17:55) | autor : Adam Osiński | skomentuj (5)

Śląsk pod wodzą Tadeusza Pawłowskiego ewoluował w dobrym kierunku. By to stwierdzić, wystarczy rzut oka na tabelę, spróbujemy jednak w dwóch publikacjach dokładniej przyjrzeć się decyzjom naszego trenera i grze każdego z jego podopiecznych. Na początek defensywa. Pod uwagę bierzemy bramkarzy, obrońców i cofniętych pomocników.



 

Statystyka mówi, że WKS ma defensywę co najmniej solidną. Tylko trzy zespoły straciły mniej bramek od Śląska, ale chodzi raptem o jedno trafienie. To Legia, Lech i Bełchatów. Rok temu na tym etapie wrocławianie dali sobie wbić osiem goli więcej. Gdy wczesną wiosną drużynę przejął Tadeusz Pawłowski, nastąpiła poprawa i to znaczna – w grupie spadkowej WKS stracił tylko jedną bramkę. Przed nowym sezonem szkoleniowiec stanął jednak przed problemem, kim zastąpić najlepszego obrońcę (Adama Kokoszkę) i pierwszego bramkarza (Mariana Kelemena)?

Pierwsze nazwisko fanów uradowało, drugie już nie, ale czas pokazał, że zakontraktowanie obu zawodników było dobrą decyzją. Piotr Celeban i Mariusz Pawełek szybko wywalczyli miejsce w podstawowej jedenastce i nie oddali go do końca rundy. Nie dlatego, że brakowało im solidnych zmienników, choć to też, ale przede wszystkim swoją grą nie dawali powodów do narzekań. Zazwyczaj.

Sezon między słupkami zaczął Wojciech Pawłowski. Młody bramkarz wypożyczony z Udinese pamiętany był z efektownej gry w gdańskiej Lechii i niezgorszego debiutu w Śląsku – na zakończenie poprzedniego sezonu w Kielcach. Sztab szkoleniowy WKS-u przez pół roku przyglądał mu się podczas treningów u boku doświadczonego Kelemena, a potem podjął decyzję, że bronić będzie on, a nie sprowadzony trzy tygodnie przed startem ligi Pawełek. I to była ich wpadka. Podczas inauguracji chorzowski Ruch atakował na tyle niemrawo, że o weryfikację Pawłowskiego było jeszcze trudno. Dokonano jej tydzień później. Młody golkiper był w Szczecinie „elektryczny”, podejmował złe decyzje, a w konsekwencji faulował rywala poza polem karnym i wyleciał z boiska. To był jego trzeci i – jak wiemy od wczoraj – ostatni mecz w Śląsku. Gdy w pucharowym pojedynku z Widzewem trener postawił na kilku dublerów, w bramce stanął 18-letni Jakub Wrąbel. Zaprezentował się nieźle, podobnie jak w sparingu z Borussią Dortmund, lecz niedługo potem doznał nieszczęśliwej kontuzji kolana i wyeliminował się z gry do końca rundy.


Mariusz Pawełek wejście do Śląska miał słabe. Były golkiper Wisły, znany z momentów dekoncentracji i drażniących, niekiedy śmiesznych lapsusów, spartolił już pierwszą interwencję. Strzał z rzutu wolnego odbił wprost przed siebie i nogi Wojciecha Golli, który trafił czwartego gola dla Pogoni. Po tygodniu zaprezentował podobną interwencję i tym razem ułatwił zdobycie bramki Kamilowi Drygasowi z Zawiszy. Nie popisał się także w Białymstoku przy golu Mateusza Piątkowskiego. Potem było już dużo lepiej – Pawełek łapał, co powinien, a dodatkowo wyciągnął kilka groźnych strzałów. Co prawda w środku rundy raz czy drugi zdarzyło mu się zgubić piłkę między nogami, ale już bez konsekwencji. Wstydu więc nie było, wręcz przeciwnie – duża satysfakcja. Jeśli zapamiętamy z tej rundy bramkarskie babole, to raczej w wykonaniu renomowanego Kuciaka z Legii.


Jeszcze ciekawsze rzeczy działy się na środku obrony. Po przygodzie w rumuńskim Vaslui do zespołu wrócił Piotr Celeban. A że stało się to niewiele ponad tydzień przed pierwszym meczem, miał on do nadrobienia sporo zaległości. Do Rafała Grodzickiego na środek obrony dołączył więc Mariusz Pawelec, który wiosną wykuwał formę sprzed kontuzji. Ta para nie była monolitem. Po stracie czterech goli w Szczecinie, do czego przyłożył się również ustawiony na prawej stronie defensywy Celeban (Zieliński grał wówczas w pomocy), szukano nowych rozwiązań. Pawełek wszedł do bramki już na stałe, z kolei formowanie podstawowej pary stoperów wynikało zarówno z koncepcji trenera, jak z potrzeby. Drobnego urazu doznał bowiem Pawelec, więc naturalne było, że partnerem Grodzickiego został Celeban. Grając tą dwójką, WKS stracił jednego gola z Zawiszą i dwa na wyjeździe w Bełchatowie. Wtedy na L4 powędrował również Grodzicki.


Przed meczem z Cracovią w piątej kolejce trener Pawłowski, nie ryzykując wstawienia do składu Juana Calahorro, wycofał na środek obrony Tomasza Hołotę. Zespół zagrał na zero z tyłu i tak wyklarowała się podstawowa para stoperów Celeban–Hołota. Od tego momentu Śląsk zaczął regularnie punktować. Defensywa stała się solidna, choć obrońcy potrafili się pogubić, gdy przeciwnik grał szybko z pierwszej piłki. Stąd wzięły się stracone gole z Legią, Podbeskidziem czy Wisłą. Środek obrony miał wtedy problem z doskoczeniem do rywala – brakowało dynamiki i asekuracji. W polskiej lidze takie akcje wychodzą jednak rzadko, więc generalnie rywale z Celebanem i Hołotą mieli pod górkę.

W międzyczasie Grodzicki z Pawelcem wrócili do zdrowia, lecz funkcjonujący mechanizm nie został rozbity. Grodzicki jesienią w ekstraklasie nie zagrał już ani minuty, natomiast drugi z nich wskoczył nawet z konieczności do pierwszej jedenastki i nie zawiódł. Być może jest to zwiastun regularnej gry Pawelca z Celebanem. Znają się jak łyse konie, grali razem na stoperze jeszcze za czasów Ryszarda Tarasiewicza, ale przede wszystkim należy pamiętać, że trener Pawłowski docelowo widzi Hołotę w środku pola.


Na bokach obrony wciąż pewną pozycję mają, podobnie jak wiosną, Dudu Paraíba i Paweł Zieliński. Ich atuty i wady są znane. Brazylijczyk ma problemy z ustawieniem w obronie i grą na raz, za to znakomicie rusza do przodu. Gola co prawda nie strzelił, ale miałby pewnie nieco więcej asyst, gdyby skuteczniejszy był choćby Flávio Paixão. Zieliński nie dysponuje tak dobrym dośrodkowaniem, ale nieźle wygląda jego gra kombinacyjna na połowie rywala. Gorzej, że przy wyprowadzaniu piłki zdarza mu się zagrać niecelnie, przez co naraża zespół na kontry. Zieliński strzelił za to w końcu swoją premierową bramkę – trafienie (lewą nogą) z Pogonią było na wagę punktu. To też jeden z najbardziej zapracowanych piłkarzy Śląska – więcej minut od niego spędził na boisku tylko Flávio.

Dudu pauzować musiał częściej i wtedy obsada lewej obrony stanowiła problem. Pawelec nie mógł tam grać, bo albo się leczył, albo zajmował akurat pozycję stopera. Z Bełchatowem trener postawił na Krzysztofa Ostrowskiego, co było powieleniem pomysłu Stanislava Levego. Nie wypaliło – przyszłość pokazała, że miejsce Ostrego jest z przodu. Skończyło się na dwóch dziwnych rzutach karnych, podyktowanych za zagrania piłki ręką. W dwóch ostatnich meczach Dudu zastępowali Lukáš Droppa i Kamil Dankowski. Czech był w Bydgoszczy jednym z najlepszych zawodników i pokazał, że w awaryjnej sytuacji można na niego liczyć. Z kolei wychowanek Śląska wyszedł na drugą połowę z GKS-em, choć wcześniej trener publicznie wskazywał u niego braki w destrukcji. Dankowski biegał odważnie od jednego pola karnego do drugiego i zaliczył nawet kilka czystych odbiorów. Na koniec pozostawił jednak zbyt wiele swobody Pawłowi Ziębie, zawodnikowi, który asystował przy golu Bartosza Ślusarskiego.


Nie ma w Śląsku typowego gracza na pozycję numer osiem, który łączyłby zadania defensywne z ofensywnymi, takiego jak – dla przykładu – Karol Linetty z Lecha. Jest za to aż czterech solidnych defensywnych pomocników, a grać w pierwszym składzie może tylko dwóch. Przynajmniej w teorii. I tu znów wrócimy do meczu z Cracovią, który został bezbramkowo zremisowany, ale właśnie dlatego stał się przełomowy. Trener Pawłowski nie tylko zdecydował się cofnąć Tomasza Hołotę do obrony, co okazało się zbawienne, ale pozwolił zadebiutować Krzysztofowi Danielewiczowi, który dopiero w przeddzień meczu został potwierdzony do gry. Co ciekawe, Tom Hateley i Lukáš Droppa także wybiegli w podstawowej jedenastce! Cała czwórka mogła wystąpić, ponieważ szkoleniowiec WKS-u nie wymyślił (nie wypróbował) jeszcze wtedy Mateusza Machaja na dziewiątce. Na szpicy biegał więc Flávio, a Sebastian Mila nominalnie na boku pomocy. To był jedyny mecz we Wrocławiu, w którym Śląsk nie strzelił gola. Zaszły więc zmiany, których ofiarą był jeden z defensywnych. Padło na Hateleya.

Nie była to decyzja na chybił trafił, tylko realna ocena umiejętności i formy. Tę trójkę klasyfikujemy następująco: 1. Droppa, 2. Danielewicz, 3. Hateley. Każdy z nich miewał momenty dekoncentracji, chwile, gdy zostawiał rywalowi zbyt wiele luzu, ale za całokształt dokonań w defensywie należy ich ocenić pozytywnie. Za to pochwały za grę do przodu i efektywność w tym aspekcie należą się tylko Czechowi. Droppa jako jedyny wpisał się na listę strzelców (w Białymstoku), odważnie podłączając się do ataku, i zanotował dwie doprawdy fenomenalne asysty (z Podbeskidziem i Bełchatowem), schodząc do boku.


Hateley był zmiennikiem przede wszystkim Danielewicza, ponieważ były gracz Cracovii nie przepracował z drużyną całego okresu przygotowawczego. Anglik dopiero po dwóch miesiącach wskoczył do składu, wygryzając na jakiś czas Droppę, i od razu – w meczu z Piastem – popisał się asystą przy golu Flávio. Jednak bardziej niż jakość podania zadecydował o tym kiks Piotra Brożka. Hateley woli rozgrywać piłkę bezpiecznie do boku, ma dobrze ułożoną nogę, ale partnerzy nie są mu w stanie wykreować sytuacji do oddania strzału, a tym bardziej on sam. Wyjątkiem są oczywiście rzuty wole, z czego Anglik skorzystał w Bydgoszczy. Nieco lepszym konstruktorem jest Danielewicz, który potrafi podać do przodu po ziemi, gdy widzi lukę w szeregach rywala. W polu karnym przeciwnika w pamięci mogła utkwić niewykorzystana „setka” we wspomnianym już meczu z Piastem. Polakowi zabrakło zimnej krwi i strzelił w bramkarza, niemniej tego typu atak dobrze obrazuje różnice między nim a Hateleyem. Są widoki na to, że jeszcze się poprawi – w Śląsku jest krótko, wciąż uczy się ekstraklasowej piłki, ma 23 lata.



W takim samym wieku jest Tomasz Hołota, który z powodu absencji kolegów w ostatnim meczu jesieni wrócił do pomocy. U jego boku wystąpił wtedy Calahorro, dla którego był to pierwszy ligowy występ w podstawowym składzie. Jednak Hiszpan bardziej kolegom przeszkadzał i na drugą połowę już nie wyszedł. Tadeusz Pawłowski próbował go bronić, mówiąc, że brakuje mu ogrania, ale… no właśnie, ogrania mu brakuje, bo jest za słaby, by grać. Na plus można zaliczyć Calahorro jedynie gol w Pucharze Polski ze Stalą Stalowa Wola, który dał awans do ćwierćfinału.



>> NOWSZY
<< STARSZY
KOMENTARZE
~PDW (2014-12-20 13:15:21)
a tak po za tym ze padła bramka dla bełchatowa to duza zasługa tez machaja ktory wachał sia nie wiedział czy doskoczyc do szymanskiego czy nie ktory podal crossa do zieby
~PIOTR (2014-12-20 07:09:33)
W NC+ mowili ze stracona bramka jest Pawelca
~kris (2014-12-19 23:36:52)
Brakuje nam DOBREGO stopera.W ostatnich meczach mieliśmy kupę szczęścia, nie zgadzam się z opinią, że w defensywie zapanował spokój.Niejednokrotnie wkręcali Celebana i Pawelca lub Hołotę w murawę.Może z Pawelcem wyglądało trochę lepiej,jednak zawsze mam zawał dupy jak spóżniony próbuje ratować sytuację wślizgiem.Strach pomyśleć co działoby się gdyby zabrakło Celebana / kontuzja.kartki /, czy nie za duży optymizm bije w wypowiedziach trenera, że tylko w ofensywie potrzebujemy wzmocnień, a w defensywie może wystawić dwa składy.Kogo ja się pytam Calahorro ,Danielewicz czy Dudu na stoperze ? A HA HA HA.
~AdamO (2014-12-19 22:15:06)
Do PDW:
Obejrzałem, masz rację, był tam, ale zostawił zbyt dużo miejsca rywalowi. Fragment poprawiony.
~PDW (2014-12-19 21:23:11)
czemu takie bzdury piszecie ze dankowskiego nie bylo przy Ziebie wlasnie on byl tylko nie było przy Ślusarskim Pawelca i Celebana DANKOWSKI NIE ZOSLAŁ OBJECHANY DO SRODKA TYLKO TO BYLO ZWYKLE DORŚODKOWANIE Z PRAWEJ STRONY A JEDEN SLUSARSKI WBIL BRAMKE A CO ROBILI PAWELEC I CELABAN PROPONUJE OGLADNOC POWTÓRKE
DODAJ KOMENTARZ
Czy wiesz, że wszystkie nowo dodane komentarze muszą zostać zaakceptowane przez redakcję.

Nie chcesz czekać? Zarejestruj się na forum kibiców ¦ląska Wrocław a następnie podczas dodawania komentarza podaj swój login i hasło.

Koniecznie przepisz tekst z obrazka!
Nick*:
Hasło:
Adres e-mail:
Treść komentarza*:
* - pola wymagane




Ekstraklasa

Nazwa Mecze Punkty Bramki
1. Jagiellonia Białystok 28 52 64-38
2. Śląsk Wrocław 28 50 38-26
3. Lech Poznań 28 48 40-32
4. Pogoń Szczecin 28 47 54-32
5. Raków Częstochowa 28 46 50-31
6. Legia Warszawa 28 46 43-33
7. Górnik Zabrze 28 45 38-32
8. Widzew Łódź 28 39 36-36
9. Stal Mielec 28 38 33-34
10. Radomiak Radom 28 35 33-43
11. Zagłębie Lubin 28 35 30-41
12. Cracovia 28 32 38-39
13. Piast Gliwice 28 32 28-32
14. Warta Poznań 28 31 26-33
15. Puszcza Niepołomice 28 29 34-46
16. Korona Kielce 28 27 30-38
17. Łódzki KS 28 21 26-57
18. Ruch Chorzów 28 20 29-47

III liga 2023/2024, grupa: III

Nazwa Mecze Punkty Bramki
1. Śląsk II Wrocław 25 55 58-26
2. Rekord Bielsko-Biała 25 55 58-27
3. MKS Kluczbork 25 54 46-22
4. Górnik II Zabrze 25 40 44-35
5. Ślęza Wrocław 25 36 51-46
6. Górnik Polkowice 25 36 38-40
7. Lechia Zielona Góra 25 35 39-42
8. LKS Goczałkowice Zdrój 25 34 35-28
9. Pniówek Pawłowice Śląskie 25 34 39-40
10. KS Stilon Gorzów Wielkopolski 25 33 34-32
11. Karkonosze Jelenia Góra 25 32 32-38
12. Odra Bytom Odrzański 25 27 30-35
13. Unia Turza Śląska 25 27 35-44
14. Gwarek Tarnowskie Góry 25 27 31-40
15. Carina Gubin 25 27 33-45
16. Warta Gorzów Wielkopolski 25 27 30-47
17. Raków II Częstochowa 25 22 35-54
18. LZS Starowice Dolne 25 17 27-54