Dwugłos trenerski
Zachęcamy do zapoznania się z pomeczowymi wypowiedziami trenerów Tadeusza Pawłowskiego oraz Jaromira Wieprzęcia po meczy Stal Stalowa Wola - Śląsk Wrocław.
Tadeusz Pawłowski: Najważniejszą rzeczą z pucharze jest przejście dalej. Spełniliśmy ten warunek. Jestem bardzo zadowolony, bo graliśmy konsekwentnie, zdyscyplinowanie i myślę, że zasłużenie awansowaliśmy.
Czy drżał Pan o wynik?
Gdybym się bał, to nie mógłbym być trenerem. Ja wpuszczając Juana wierzyłem, żę strzeli bramkę głową. Z drugiej strony na pewno mecz się tak układał, że różnie mógłby się potoczyć. Przy 0:0 w drugiej połowie jedna kontra czy stały fragment gry, a w tym zespół Stali jest bardzo dobry. Wiedzieliśmy, że dużo bramek strzelają w ten sposób. Grają bardzo ładnie i dobrze z kontry, szybko wychodzą. Prowadzenie 1:0 też nie daje awansu. Do końca trzeba było uważać. Może nie drżałem o wynik, ale przygotowywałem jeszcze jedną zmianę, która by nam wzmocniła środek pola i pomogła przy grze głową, miał wejść Piotrek Celeban. Ale tak się to wszystko potoczyło, że utrzymaliśmy piłkę na połowie przeciwnika, daleko i bezpiecznie od naszej bramki. Przez te doliczone 8 minut utrzymaliśmy wynik.
Ma Pan pretensje do Mili o zmarnowanie jedenastki?
Sebastian zdecydował, jak strzela. Jest tak dobrze zaawansowanym technicznie zawodnikiem, że mógł troszeczkę poszukać, żeby bramkarz poszedł wcześniej w któryś róg. Ale to się zdarza. Najlepsi zawodnicy na świecie nie strzelali karnych. Ja się w sumie cieszę, że niewykorzystanie tego karnego nie wybiło nas z rytmu, że dalej chłopcy walczyli o zwycięstwo.
Spodziewaliśmy się więcej od bohatera reprezentacji.
Naszą siłą jest zespół. Mamy gwiazdę, która gra w reprezentacji Polski, ale nie opieramy swojej gry na jednym zawodniku. Naszym atutem jest gra zespołowa, zadania są rozdzielone na wszystkich. W tej chwili Flavio ma dużo bramek strzelonych, Pich ma sporo, Sebastian strzela. W meczu pucharowym nie jest łatwo, jest dużo walki. Głównym zadaniem było przejśc dalej. Nie zamierzam oceniać, czy ktoś zagrał źle czy dobrze. Na odprawie przedmeczowej chciałem wytworzyć taką atmosferę, że naszym celem jest awans do następnej rundy, gdzie mamy fajnego przeciwnika, Legię lub Pogoń. Będą dwa mecze, na mecz we Wrocławiu może przyjśc trochę publiczności. Chodziło mi o wynik, a nie żeby ktoś brylował.
Jaromir Wieprzęć: Gratuluję trenerowi Śląska awansu do dalszej fazy rozgrywek, a swoim chłopakom słowa uznania, bo włożyli w ten mecz dużo zdrowia. To Śląsk prowadził grę, to Śląsk grał w piłkę. Byli częściej w jej posiadaniu, a więc na pewno nas to kosztowało dużo więcej sił. Mam nadzieję, że to się nie przełoży na mecz ligowy. Takie są mecze pucharowe, z drużyną z czołówki ekstraklasy. Staraliśmy się być trochę na to przygotowani, nastawiliśmy się na kontrę. Cieszy to, że po przegranym spotkaniu w lidze, uniknęliśmy tych samych błędów. Zespół grał konsekwentnie, nawet gdy walczyliśmy w dziesiątkę Śląsk nie mógł strzelić bramki. To jest pocieszające.