Chłodnym okiem: Zasiedziały w Bełchatowie
Spadł kolejny topór, tym razem na głowę Kamila Kieresia. Zdziwiła mnie decyzja władz Bełchatowa, pewnie dlatego, że młody trener zadomowił się, pracował przecież w tym klubie w różnych rolach grubo ponad dekadę. Mówisz Kiereś, myślisz Bełchatów – i na odwrót. Ale nie trzymano go na stanowisku pierwszego trenera tylko dlatego, że swój i że tani. Kamil Kiereś do poniedziałku pozostawał najdłużej pracującym szkoleniowcem w ekstraklasie, ponieważ dobrze wykonywał swoją robotę. Wiosną 2013 r. zaliczył rewelacyjną rundę i niemal dokonał niemożliwego, ratując GKS przed spadkiem. W kolejnym sezonie wygrał pierwszą ligę, a w tym – jako beniaminek – krążył w środku tabeli. Czasy finansowego eldorado dawno się w Bełchatowie skończyły, obecnie to jeden z uboższych klubów w T-ME. Tymczasem Kiereś niezłymi wynikami rozbudził ambicje wśród zwierzchników i kibiców, stając się ofiarą swojego sukcesu, podobnie jak niedawno Smuda i Perez Garcia. Gdyby od początku do końca pozostawał po prostu solidny, pewnie dalej siedziałby na stołku.
Nie można jednak nikogo karcić za to, że nie jest minimalistą. Sam Kiereś miał swoje ambicje i wierzył w ich realizację. Pamiętam, jak dawał temu wyraz w grudniu, gdy Bełchatów na zakończenie jesieni przyjechał do Wrocławia. Mimo porażki 1:2 trener gości był zadowolony z gry podopiecznych i z optymizmem wyczekiwał nowego roku, za cel stawiając awans do pierwszej ósemki. Zimą GKS stracił co prawda na rzecz Legii Arkadiusza Malarza, ale klub zakontraktował za to kilku innych graczy, którzy znajdowali się na liście życzeń trenera – Trelę, Michalskiego, Małkowskiego, Piecha. A to rzuca nieco inne światło na zwolnienie Kieresia – pięć porażek w sześciu spotkaniach nie można traktować inaczej jak zawodu.
Grunt to dobrze wybrać następcę. Na pewno lepiej niż wtedy, gdy Kiereś tracił posadę po raz pierwszy (wrzesień 2012), a drużynę przejął jego asystent Jan Złomańczuk. GKS przez dwa miesiące był wówczas pośmiewiskiem ligi. Gdyby nie ten okres, z ekstraklasy by nie spadł. Władze Bełchatowa zrozumiały błąd, przepraszając się z Kieresiem, ale teraz znów go wyrzucają. Czy tym razem wyjdzie im to na dobre? Media donoszą, że faworytem do objęcia posady jest Marek Zub, który z Bełchatowem związany był już wcześniej i to nawet z sukcesem – jako asystent Oresta Lenczyka został wicemistrzem Polski w 2007 roku. Ostatnio dwukrotnie zdobył tytuł na Litwie jako szkoleniowiec Żalgirisu Wilno. Ciekawie byłoby zobaczyć, jak poradzi sobie po powrocie do ojczyzny.