Chłodnym okiem: Po zero i Śląsk na rozkładzie
Dwie drużyny nie zdobyły dotąd ani jednego punktu. O ile w przypadku Termaliki nie jest to zaskakujące, o tyle zerowe konto po stronie Lechii jest jedną z większych niespodzianek początku sezonu. Co ciekawe, oba te zespoły w najbliższym czasie przyjadą do Wrocławia, by zmierzyć się Śląskiem. W meczu z absolutnym beniaminkiem obowiązkiem podopiecznych Tadeusza Pawłowskiego będzie komplet punktów. Wrocławianie potrzebują pierwszego ligowego zwycięstwa i lepszego rywala na przełamanie nie mogli sobie zażyczyć – Termalica miała w spotkaniach z Piastem i Jagiellonią spore problemy z dostosowaniem się do poziomu ekstraklasy. Z kolei meczem do jednej bramki nie powinien być pojedynek z gdańszczanami, mimo że wiosną WKS dwukrotnie pokonał biało-zielonych zaskakująco łatwo.
Drużyna Jerzego Brzęczka w meczach ze Śląskiem łapała wówczas dołek. Generalnie był to jednak dla Lechii naprawdę udany okres – w lutym klub był jeszcze na miejscu trzynastym, a skończył na piątym. Między innymi z tego powodu gdańszczanie zaczęli kolejne rozgrywki w roli jednego z faworytów. Jeśli nie do mistrzowskiego tytułu, bo Lecha i Legię trudno będzie komukolwiek zdystansować, to na pewno do najniższego miejsca na podium. Póki co Lechia razi jednak niefrasobliwością w obronie i brakiem snajpera. Po odejściu Kevina Friesenbichlera i zawieszeniu Antonio Colaka zakontraktowano co prawda Grzegorza Kuświka, ale zbyt późno. Były napastnik Ruchu potrzebuje jeszcze czasu, by wkomponować się w nowy zespół – w meczu z Lechem zaliczył dopiero pierwszą połówkę w nowych barwach. Zanim Lechia przyjedzie do Wrocławia, podejmie u siebie szczecińską Pogoń, która tak korzystnie pokazała się na tle Lecha i Śląska. Klub z Gdańska ma więc trudny terminarz, za sobą również mecz z mistrzem Polski i rozpędzoną Cracovią, ale jeśli ktoś chce walczyć o najwyższe cele, to nie może szukać usprawiedliwień w rozkładzie gier.
Nieciecza to zupełnie inny przypadek. Jej zewsząd chwalony szkoleniowiec, Piotr Mandrysz, jest ekspertem od awansów. Zrobił to już sześć razy, a trzykrotnie z klubami, które nigdy wcześniej w najwyższej lidze nie grały. Będąc piłkarzem, dołożył też cegiełkę do awansu Śląska w sezonie 1999/2000. Mandrysz w końcu sprawdzi się w ekstraklasie, ale poprzeczkę ma zawieszoną wysoko jak chyba żaden kolega po fachu. Kadrowo Termalica prezentuje się skromnie, bo na najwyższym w Polsce poziomie w ostatnim czasie z jej piłkarzy grali jedynie Sebastian Ziajka i Bartłomiej Babiarz – zawodnicy solidni, ale też nie tacy, którzy zrobią różnicę. Do tej grupy należał jeszcze do niedawna Dawid Plizga, który niegdyś zadebiutował nawet w reprezentacji, ale potem zaliczył w karierze ostry zjazd. Ich koledzy albo kiedyś zdążyli poznać ekstraklasę, ale mają już swoje lata, albo tylko ją liznęli, albo będą się jej uczyć od nowa. Kolejna lekcja już w niedzielę we Wrocławiu. Termalica musiała czekać do drugiej kolejki, by oddać celny strzał na bramkę, teraz czeka na pierwszy punkt. Polskim „Wieśniakom” nie pomaga też terminarz. Na razie rywalizują tylko na boiskach rywali i dopiero w czwartej serii gier znajdą się w roli gospodarza – w Mielcu.