Znów cztery w plecy: Wisła – Śląsk 4:2 (2:1)
Skutecznie wykonany przez Toma Hateleya rzut wolny, po którym samobójczego gola wbił sobie Radosław Cierzniak, dał Śląskowi nadzieję na dobry wynik w Krakowie. Zaczęła ona jednak gasnąć chwilę później, gdy z powodu kontuzji boisko opuścił Dudu, a zastąpił go zagubiony Paweł Zieliński. Defensywa WKS-u posypała się, a do siatki trafiali Paweł Brożek, Rafał Boguski i Wilde-Donald Guerrier. Iskierka tliła się jeszcze po kontaktowej bramce Jacka Kiełba i szarży w ostatnich minutach, ale zabił ją na trzy minuty przed końcem Brożek, który przełamał się, strzelając swoje debiutanckie gole w tym sezonie.
– Zagraliśmy słabo w defensywie. Zmiana Dudu wybiła nas z rytmu. Prowadząc 1:0, powinniśmy więcej trzymać piłkę z przodu – powiedział tuż po ostatnim gwizdku trener Pawłowski. Jego ocena to obraz gry w pigułce.
Śląsk przecież zaczął mecz w Krakowie nieźle, ale też – tym razem – szczęśliwie. Dwukrotnie Wilde-Donald Guerrier fatalnie kiksował pod bramką Pawełka, a Tom Hateley trafił z rzutu wolnego w słupek, lecz piłka odbiła się od pleców bramkarza i wtoczyła do bramki. Kilka minut potem los przestał sprzyjać wrocławianom, bo z kontuzją mięśnia czworogłowego zszedł Dudu, a wybór jego zastępcy do szczęśliwych nie należał.
Paweł Zieliński zamienił się miejscami z Mariuszem Pawelcem, lecz w przeciwieństwie do starszego kolegi zupełnie tam sobie nie radził. Po trzech minutach dał się ograć Łukaszowi Burlidze, piłka trafiła do Guerriera, potem znów do Burligi, który wyłożył ją na tacy Pawłowi Brożkowi. Żaden z pozostałych obrońców nie zdążył przypilnować napastnika Wisły, który w banalny sposób się przełamał i zdobył debiutanckiego gola w tym sezonie.
W kolejnych minutach Wilde-Donald Guerrier przegonił kilka razy po skrzydle Zielińskiego. Wrocławianie byli w poważnych opałach, a czarny scenariusz zrealizował się jeszcze przed przerwą. Celeban wyszedł do przodu, lecz przegrał walkę w powietrzu, w w pojedynku biegowym z Boguskim nie miał szans Kokoszka, a asekuracji ze strony Zielińskiego nie było. Zawodnik Wisły przebiegł kilkadziesiąt metrów, wyczekał Pawełka, który chyba pospieszył się z reakcją, i spokojnie kopnął do siatki, kończąc tym zagraniem pierwszą połowę.
Po przerwie Guerrier dalej był nieosiągalny dla Zielińskiego, z czego powinien skorzystać Maciej Jankowski, ale przestrzelił, stojąc samemu kilka metrów na wprost bramki. Chwilę potem wyręczył go sam Haitańczyk, który dołożył nogę po podaniu Jovicia i trafił w okienko. Piłka otarła się jeszcze o rękawice Pawełka.
Śląsk – podobnie jak w Łęcznej – mimo dwubramkowej straty nie rzucił rękawic. Znakomitą okazję zaprzepaścił Robert Pich, który zakręcił Guzmicsem i Cierzniakiem, lecz nie trafił w bramkę. Obrońca z Węgier minutę później wciąż miał chyba jeszcze zawroty głowy, bo fatalnie się pomylił, podając piłkę wprost pod nogi Jacka Kiełba, który w przerwie zastąpił bezproduktywnego w staciu z silnymi stoperami Kamila Bilińskiego. Były piłkarz Korony uderzył mocno z prostego podbicia zza szesnastki i Śląsk złapał kontakt.
Wiślacy się cofnęli, a najlepszą sytuację miał Piotr Celeban, który stał sam na piątym metrze, lecz nie sięgnął piłki po zgraniu Tomasza Hołoty. Trzy minuty przed końcem Guerrier uciekł Hateleyowi i wyłożył piłkę Brożkowi, który okazał się sprytniejszy od Pawelca i Pawełka, zdobywając czwartego gola i ustalając wynik spotkania. Rozmiary porażki mógł jeszcze zmniejszyć Kiełb, ale jego mocny strzał z rzutu wolnego zdołał sparować bramkarz Wisły.
Wisła – Śląsk – 4:2 (2:1)
Bramki: Brożek 29, 87, Boguski 45,Guerrier 58 – Cierzniak 18 – sam., Kiełb 67
Wisła: Cierzniak – Jović, Głowacki, Guzmics, Burliga, Mączyński, Uryga, Boguski (83 Cywka), Jankowski (77 Popović), Guerrier, Brożek (90 Crivellaro)
Śląsk: Pawełek – Pawelec, Celeban, Kokoszka, Dudu (26 Zieliński), Hołota, Hateley, Paixao, Danielewicz (78 Ostrowski), Pich, Biliński (46 Kiełb)
Żółte kartki: Guerrier, Guzmics – Zieliński, Pawelec
Sędziował: Bartosz Frankowski
Widzów: 11503