Co słychać u zgód?
krakow.sport.pl; ofensywni.przegladsportowy.pl; mi | skomentuj (0)
Motor Lublin liderem, zmiana trenera w Lechii Gdańsk oraz kolejne zwycięstwo Miedzi Legnica pod wodzą Ryszarda Tarasiewicza.
Wisła Kraków
W Wiśle zawodzą przemyślane transfery. Tomasz Cywka i Denis Popović szybko stracili miejsce w składzie. Co innego piłkarze, którzy trafili do klubu z konieczności lub sami chcieli do Krakowa wrócić.
Jeśli wziąć pod uwagę, jak długo przygotowywano transfer, sporym rozczarowaniem jest na razie Cywka. Piłkarz zjawił się w Myślenicach już w kwietniu. Spodobał się trenerowi, wyjechał i wrócił podpisać kontrakt w czerwcu. W sparingach Moskal próbował go na różnych pozycjach - skrzydłowego i w środku pomocy.
Z kolei Popović miał w Wiśle kartotekę jeszcze dłużej od Cywki. Zimą 2014 roku przyjechał na testy, ale klub wybrał Semira Stilicia. Słoweniec brylował na pierwszoligowych boiskach, gdy odebrał kolejny telefon z Krakowa. Przeszedł do Wisły za blisko pięć tysięcy euro. Zanim zadebiutował, musiał w kółko powtarzać, że jest innym zawodnikiem niż Stilić. Z Górnikiem ciężko pracował w środku pola. Kibice pewnie polubiliby takiego Popovicia, gdyby nie fatalne spotkanie z Cracovią.
Cywki i Popovicia nie ściągano do klubu na podstawie wideoklipów zmontowanych przez menedżerów, tylko po długotrwałej obserwacji. - Wisła z konieczności szuka zawodników, których sprowadzanie jest obarczone pewnym ryzykiem. Okazuje się, że nie dają takiej jakości, jak oczekiwano. W klubie zawsze są duże oczekiwania, nie jest łatwo wejść w buty poprzedników - uważa Maciej Murawski, ekspert Canal+.
Wisły nie bronią przypadki Radosława Cierzniaka i Krzysztofa Mączyńskiego. Pierwszy zjawił się przy Reymonta tylko z powodu tego, że kontuzji doznał Michał Buchalik. Teraz wyrasta na jednego z lepszych bramkarzy ligi i szybko nie odda miejsca między słupkami.
Mączyński sam chciał wrócić do Krakowa, dlatego trudno przypisywać zasługi Wiśle. Razem z Cierzniakiem na razie przebija przydatnością nabytki, o które w klubie długo się starano. - Obaj podnieśli wartość Wisły, ale ich przyjście nie jest zasługą klubu. Z odrobiną przypadku sprowadzono zawodników wysokiej klasy - podsumowuje Murawski.
Następny mecz: Górnik Łęczna – Wisła Kraków, poniedziałek 14 września godz. 18:00 (8. kolejka Ekstraklasy)
Lechia Gdańsk
Jerzy Brzęczek nie będzie już trenerem Lechii Gdańsk. Zastąpi go 54-letni Thomas von Heesen. W przeszłości prowadził m.in. Arminię Bielefeld i 1. FC Nürnberg. Jego ostatnim klubem był austriacki Kapfenberger SV w sezonie 2011/12.
Brzęczek pracował w Gdańsku od listopada 2014 roku. W tym sezonie Lechia zajmuje dwunaste miejsce z siedmioma punktami.
Von Heesen jako piłkarz przez 14 lat był związany z Hamburgerem SV, z którym w 1983 roku wygrał Puchar Europy. Po zakończeniu kariery pracował nie tylko jako trener, ale też dyrektor sportowy w Hannoverze 96 i Arminii. Jest związany z właścicielami Lechii. Wczoraj był już w Gdańsku i rozmawiał z nowymi piłkarzami.
Następny mecz: Lechia Gdańsk – Korona Kielce, piątek 11 września godz. 18:00 (8. kolejka Ekstraklasy)
Miedź Legnica
W meczu 6. kolejki I ligi Miedź pokonała w Katowicach GKS 1:0! Gola na wagę trzech punktów zdobył na trzy minuty przed końcem meczu Tomasz Midzierski!
Od początku Miedź wyszła wyraźnie cofnięta. Legniczanie skupili się przede wszystkim na tym, by zabezpieczyć dostęp do własnej bramki, a okazji do kontr szukać po przechwytach w środku pola. Właśnie po takich akcjach strzałów z dystansu próbowali Łuszkiewicz i Daniel, ale w obu przypadkach były to uderzenia niecelne. Tuż przed przerwą po zagraniu Gancarczyka w pole karne z pierwszej piłki uderzał Łobodziński, ale ten strzał także nie znalazł drogi do bramki. Gospodarze szukali akcji oskrzydlających i kilka razy groźnie wrzucali piłkę w pole karne Miedzi, ale brakowało im skutecznego wykończenia, a większość z tych piłek padła łupem czujnego Dawida Smuga. Najbliżej objęcia prowadzenia GKS był w 36. min, ale strzał Burkhardta o centymetry minął legnicką bramkę.
W drugiej połowie sytuacji bramkowych z obu stron nie było zbyt wiele, ale Miedź była niezwykle skuteczna. W 80. min do bramki gospodarzy głową trafił Telichowski, ale sędzia dopatrzył się spalonego i gola nie uznał. Ale co się odwlecze… W 87. min po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę do siatki skierował Tomasz Midzierski i zapewnił Miedzi drugie z rzędu zwycięstwo! Gospodarze kończyli mecz w 10 po czerwonej kartce dla Kamińskiego.
Następny mecz: Arka Gdynia – Miedź Legnica, niedziela 13 września godz. 17:00 (8. kolejka I ligi)
Motor Lublin
Piłkarze Motoru odnieśli kolejne zwycięstwo w tym sezonie. Cieszy fakt, że wygrana w arcyważnym pojedynku ze Stalą Rzeszów umocniła pozycję Motoru jako lidera w rozgrywkach trzeciej ligi lubelsko-podkarpackiej. Ten pojedynek elektryzował fanów nie tylko obydwu drużyn, ale także pozostałe ekipy trzeciej ligi. Mecz na szczycie od początku zapowiadał się ciekawie i taki był do ostatniej minuty.
Spotkanie od początku rozpoczęło się pod dyktando gospodarzy. Mimo wielu akcji Motorowcom nie udało się przeprowadzić składnej akcji, która pozwoliłaby na umieszczenie futbolówki w siatce. Brak skupienia w zespole Motoru próbowali wykorzystać goście. Drużyna Stali nie potrafiła jednak pokonać świetnie spisującego się Krzysztofa Żukowskiego, mimo, że raz udało im się trafić do bramki. Sędzia liniowy bez wahania wskazał jednak chorągiewką pozycję spaloną i bramka Sebastiana Brockiego nie została uznana. Po chwili ofensywa Motoru próbowała zaskoczyć rywala, jednak piłka po strzale Kamila Stachyry zahaczyła o poprzeczkę i żółto-biało-niebiescy dalej byli bez przewagi bramkowej. Jeszcze przed przerwą zespół Stali mógł objąć prowadzenie, ale Piotr Prędota trafił w poprzeczkę.
W drugiej odsłonie meczu od pierwszych minut boisko starali się zdominować piłkarze Motoru. Stal została zdecydowanie zepchnięta do defensywy i próba kontr drużyny z Rzeszowa kończyła się w większości na niecelnych strzałach. Gdy blisko cztery tysiące fanów zgromadzonych na Arenie Lublin oczekując ostatniego gwizdka myślało, że pojedynek zakończy się podziałem punktów nastąpiło to czego chyba nikt się nie spodziewał. Po stałym fragmencie gry i zamieszaniu w polu bramkowym do piłki doskoczył Artur Gieraga i pokonał bezradnego Dawida Kaszuba. Do końca spotkania wynik nie uległ zmianie a podopieczni Dominika Nowaka utrzymali fotel lidera.
Następny mecz: Sokół Sieniawa – Motor Lublin, niedziela 6 września godz. 17:00 (7. kolejka III ligi grupy: lubelsko-podkarpackiej)
SFC Opava
Opava pokonała w drugiej rundzie Pucharu CMFS 1:0 Hlucin i awansowała dalej. Zwycięską bramkę zdobył w 28 minucie Machalek.
Następny mecz: MFK Karvina – SFC Opava, sobota 5 września godz. 17:00 (5. kolejka II ligi czeskiej)