Chłodnym okiem: Zapracowali na czołówkę
Trzeba odwrócić tabelę, by mistrz był na czele – to cała kwintesencja polskiej ligi, chyba jedynej, w której każdy może wygrać z każdym. Typowanie wyników naszej ekstraklasy przypomina grę w totka – to dość powszechne wrażenie wśród kibiców czy ekspertów. Różnice punktowe są minimalne i zespoły tasują się miejscami. A mimo to coś na kształt czołówki zaczyna się powoli wykluwać. Jeśli rzucimy okiem na podium i tuż za nie, to zobaczymy zespoły, które znalazły się tam wcale nie przez przypadek.
Piast Gliwice, Pogoń Szczecin, Zagłębie Lubin – nazwy tych klubów nikogo na kolana nie rzucają. Co prawda ci ostatni to dwukrotni mistrzowie Polski, ale zarazem tegoroczny beniaminek. A jednak to właśnie te drużyny okupują czołowe miejsca – Piast jest liderem, Pogoń nie przegrała dotąd meczu, a Zagłębie dopiero co grało w pierwszej lidze, a teraz odbiera punkty Legii w Warszawie i spokojnie wygrywa ze świetnie poukładaną Cracovią. Czy to w ich wykonaniu chwilowy wystrzał formy? Przede wszystkim sezon trwa już dwa miesiące, za nami kawał grania, a wszystkie trzy drużyny prezentują się równo i jeśli notują gorszy wynik (w sumie zaledwie cztery porażki na dwadzieścia siedem spotkań) to można to uznać zaledwie za wpadkę, a nie żaden kryzys. Ale uznanie ich za mocnych kandydatów do grupy mistrzowskiej (by nie napisać pewniaków), wynika po prostu z tego, że kadrę tych zespołów budowano od dłuższego czasu w mądry sposób.
W Zagłębiu przejechano się na międzynarodowej kadrze, dlatego Miedziowym na zdrowie wyszły czystki, pobyt w pierwszej lidze i zatrudnienie kompetentnego trenera, który nie boi się stawiać na zdolną miejscową młodzież. Jest ona wspierana zaledwie przez kilku obcokrajowców, którzy jednak są wyraźnym wzmocnieniem, głównie linii defensywnej. To za kadencji Piotra Stokowca swoją szansę otrzymali Forenc (23 lata), Krzysztof Piątek (20), Jach (21), Żmijewski (18), Sobków (18). W końcu pierwsze skrzypce zaczął grać 24-letni Adrian Rakowski, który w lidze debiutował ponad cztery lata temu, a swoją premierową bramkę w ekstraklasie zdobył w ostatni weekend 20-letni Jarosław Kubicki. Jest w kim wybierać.
W przypadku Pogoni też można byłoby rozpocząć wymienianie. Ograniczmy się jednak do tego, że Czesław Michniewicz nie bał się podziękować za grę doświadczonemu Radosławowi Janukiewiczowi i postawił na kilka lat młodszego Dawida Kudłę. Na środek obrony odpowiednio wcześnie zakontraktowano Jakuba Czerwińskiego, nie bojąc się postawić na utalentowanego pierwszoligowca, a do pary sprowadzono mu doświadczonego Fojuta. Gdy odszedł Marcin Robak, w kadrze był już sprawdzony i zaledwie 22-letni Łukasz Zwoliński. Z drugiego końca Polski, z Głogowa, ściągnięto Karola Danielaka, którego Śląsk miał pod nosem. A niedawno wzmocniono jeszcze ofensywę, sprowadzając Władimira Dwaliszwilego. W ostatnim meczu Gruzina zmienił 17-latek Marcin Listkowski.
W Piaście postawiono trochę na inny model budowy zespołu, choć i tutaj mamy młodych Polaków – Murawskiego (21) i Osyrę (22) – którzy odgrywają w zespole lidera kluczową rolę, a ten pierwszy jest nawet kapitanem. W każdym razie transfery gliwiczan były przemyślane i w pełni wypaliły, a przecież zespół opuścił latem król strzelców poprzedniego sezonu Kamil Wilczek.
Na drugim biegunie mamy Śląsk. Wrocławianie niby tracą do wicelidera tylko trzy punkty, ale wrażenia pozostawiają po sobie diametralnie inne. WKS jest notorycznie osłabiany, a nowi gracze sprowadzani są z zagadkowego klucza, czasami można mieć wrażenie, że na chybił trafił. A nuż Grajciar czy Gecov osiągną wysoką formę, choć nikt nie pamięta, kiedy ją ostatnio mieli, a Bila zacznie strzelać jak w Rumunii.