Okiem blondynki: Coraz bliżej spadek?
Stadion Wrocław to nie tylko miejsce zawodów piłkarskich. Obiekt oferuje też rozrywki ekstremalne. Z areny na Maślicach można wykonać skok, spadając 40 metrów. Po obejrzeniu spotkania Śląska z Arką wielu wrocławskich kibiców pewnie chętnie by skoczyło. Bez liny...
“Żenada, dramat, z taką postawą to spadek” - tak w kilku słowach podsumowali to widowisko fani. Na próżno szukać jakichś plusów, ponieważ w grze wrocławian brakowało wszystkiego. Pierwsze pół godziny to nudy, kibice zasypiali na stojąco. Śląsk nie stwarzał praktycznie żadnych sytuacji, nie mówiąc już o tym, żeby któraś zakończyła się strzałem w światło bramki. Z przodu próbował coś zdziałać Engels, ale nie bardzo miał z kim. Honor należy też zwrócić Pawelcowi, ponieważ naprawiał to, co zepsuli zawodnicy formacji ofensywnej. Jedną dobrą interwencją popisał się, niewidziany między słupkami od dawna, Mariusz Pawełek. Jedną, a później skończyło się, jak zawsze. To na tyle w ocenie postawy Śląska.
Po wymianie “pozdrowień” między Śląskiem i Arką, spora grupa kibiców WKS-u udała się pod sektor gości. Wówczas przyjezdni w liczbie ok. 1100 osób (gdynian wspierali fani z Lubina, Bytomia, Wałbrzycha i mniej liczna ekipa z Poznania) pospiesznie zaczęli zwijać swoje transparenty. Dalszy rozwój akcji nie nastąpił, ponieważ interweniowały służby porządkowe (w sile ok. 100) i cała uwaga skupiła się właściwie na nich.
W pierwszej odsłonie meczu dopingowi towarzyszyła senna aura. Druga połowa wypadła lepiej. Myślę, że perspektywa dwumiesięcznej przerwy zmobilizowała kibiców, bo ci, którzy przychodzą zawsze pewnie zatęsknią. Choć, o ile struny głosowe dają radę, to oczy zdecydowanie muszą odpocząć.
Frekwencja na trybunie B od środka wydawała się zadowalająca, ale zdjęcia pokazują, że sektor w szwach nie pękał. Nie mówiąc już o opustoszałych trybunach D i A. Oficjalnie na stadionie naliczono 7300 widzów (myślę, że nawet z policją, ochroną i karnetowiczami-widmo nie byłoby tylu osób).
Po meczu piłkarze za namową Piotra Celebana podeszli pod sektor podziękować kibicom. Gdyby nie kapitan, to po tym spektaklu, pewnie wszyscy uciekliby do szatni.
Przed nami dwa miesiące przerwy. Śląsk Wrocław kończy rok na 12. miejscu ligowej tabeli, a my mamy nadzieje, że gorzej już w tym sezonie nie będzie.