Arkadiusz Piech: Żal wszystkich straconych punktów
W poniedziałek Śląsk Wrocław zagra przed własną publicznością z Pogonią Szczecin. Piłkarze WKS-u mają serię trzech meczów bez wygranej, ale liczą, że w starciu z Portowcami przełamią złą passę. - Wiadomo, jak nasza sytuacja wyglądałaby, gdybyśmy mieli kilka punktów więcej. Jednak to dopiero początek sezonu, musimy sobie z tym poradzić - mówi napastnik WKS-u Arkadiusz Piech.
Arkadiusz Piech: Czy byłem rozczarowany jak zacząłem na ławce rezerwowych? Nie, bo wiedziałem, co mnie czeka. Dostałem trzy mecze w podstawowym składzie, wszyscy oczekiwali bramki, a ja nie strzeliłem. Marcin Robak dostał szansę i zdobył bramkę. Mamy wyrównaną kadrę, staramy się, żeby była atmosfera i tak jak trener mówił - każdy otrzyma szansę. Jeszcze nie wiem kto zagra z Pogonią Szczecin, spokojnie, poczekajcie dwa dni (śmiech).
Nie przeżywałem specjalnie tych spalonych. Szkoda tego meczu, bo mieliśmy fajne okazje, ale Lech dobrze współpracował. Mogła być sytuacja, że obrońca "przysnął" i bramki byłyby uznane. Pobiliśmy chyba rekord spalonych i życzylibyśmy sobie, żeby tych spalonych było jak najmniej. Których punktów najbardziej szkoda? Na pewno tych straconych u siebie i w Gdańsku... Zresztą wszystkich punktów żal, wiadomo, jak by to wyglądało, gdybyśmy mieli ich więcej. Jednak z drugiej strony to dopiero początek sezonu. Staramy się robić swoje i radzić sobie z tym.
Wiadomo, że indywidualnie moim celem jest korona króla strzelców, ale muszę zacząć wykorzystywać swoje sytuacje. Plan minimum to górna ósemka ekstraklasy, a nawet coś więcej - to jest najważniejsze. A indywidualnie chciałbym strzelać jak najwięcej.
Całe życie grałem na "dziewiątce", za trenera Urbana "podwieszonego" pod napastnika, więc przypodobała mi się na pozycja. Nie to, że nie lubię, ale chyba na dziewiątce czuję się najlepiej. Marcin Robak jest ambitny, chciałby grać, ja również, ale miejsce jest dla jednego. Może faktycznie, wkrótce zagramy dwoma napastnikami. Nie widziałem, żeby Marcin był sfrustrowany czy niezadowolony z decyzji trenera. Musimy je zaakceptować.