Słodko-gorzki remis. Śląsk przerywa serię domowych porażek
Piłkarze Śląska Wrocław zakończyli serię pięciu domowych porażek z rzędu. W niedzielę podopieczni Pawła Barylskiego nie zgarnęli pełnej puli z Koroną Kielce - bo zremisowali 1:1 - jednak w obecnej sytuacji należy cieszyć się i z jednego "oczka". Śląsk objął prowadzenie po strzale Roberta Picha, natomiast kielczanie wyrównali po bramce Michaela Gardawskiego.
Gdyby nie sytuacja z 53. minuty, mecz wyglądałby zgoła odmiennie. Wtedy właśnie w wydawałoby się niegroźnej sytuacji Djordje Cotra bezmyślnie faulował Mateja Puckę. Początkowo arbiter za uderzenie łokciem pokazał żółta kartkę, ale po wideoweryfikacji postanowił zmienić kolor kartonika i pokazał Cotrze "czerwień". Wtedy plan Śląska na to spotkanie po prostu się "posypał". Ale po kolei.
Trener Paweł Barylski zadecydował o kilku zmianach personalnych. Piotr Celeban pożegnał się nie tylko z opaską kapitańską, ale również z miejscem w podstawowej jedenastce, a zastąpił go Mariusz Pawelec. Od pierwszej minuty zagrali także m.in. Mateusz Radecki, Robert Pich, Arkadiusz Piech i Farshad Ahmadzadeh, który ostatnio na dobre utknął na ławce rezerwowych. Czy przyniosło to rezultat? Śląsk nie wyglądał na tle Korony rewelacyjnie, ale prezentował się przyzwoicie, zarówno w ataku, jak i w obronie.
W pierwszych fragmentach spotkania obie drużyny wyprowadziły po jednym ciosie. Korona mogła objąć prowadzenie po uderzeniu Marcina Cebuli, Śląsk natomiast najlepszą sytuację miał po błędzie bramkarza Korony Matthiasa Hamrola, który wyszedł do dośrodkowania i zostawił pustą bramkę, ale Igors Tarasovs uderzył minimalnie nad poprzeczką. W 27. minucie piłka już zatrzepotała w bramkce Korony. Gospodarze po przechwycie Łukasza Brozia wyprowadzili groźną kontrę, Arkadiusz Piech zagrał do Roberta Picha, a Słowak uderzył w samo okno.
Dziesięć minut później nielicznie zgromadzeni na trybunach kibice znów mieli powody do radości. Po rzucie wolnym Marcin Robak w towarzystwie obrońcy strącił piłkę do Arkadiusza Piecha, a ten podwyższył wynik spotkania. Piech przed uderzeniem powracał jednak z pozycji spalonej, a arbiter na wideoweryfikacji sprawdzał, kto zagrywał futbolówkę - zawodnik Korony czy Śląska. I choć powtórki nie wykazały jednoznacznie, który z piłkarzy dotknął piłki, to sędzia gola nie uznał. Po 45 minutach powiało optymizmem, bo Śląsk postawił wyżej notowanej Koronie trudne warunki, chociaż miał też wiele szczęścia, bo tuż przed przerwą od straty gola wrocławian uratowała poprzeczka.
Podobnie było do wspomnianej już 53. minuty. Po czerwonej kartce dla obrońcy WKS-u do głosu doszli zawodnicy z Kielc, raz za razem stwarzając zagrożenie w polu karnym WKS-u. Jeden z ataków w 64. minucie przyniósł skutek. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Łukasz Broź "zaspał" w obronie, wyprzedził go Michael Gardawski i głową skierował piłkę do bramki.
Kielczanie kilkukrotnie byli bliscy objęcia prowadzenia - na strzały decydowali się m.in. Jakub Żubrowski, Mateusz Możdżeń i Elia Soriano, jednak każdorazowo uderzenia te okazywały się niecelne. W samej końcówce dla odmiany to Śląsk mógł przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, ale w ogromnym zamieszaniu podbramkowym, po tym jak jeden z obrońców chciał oddalić zagrożenie i trafił w Michała Chrapka, piłka zatrzymała się na poprzeczce.
Chwilę później sędzia zakończył mecz - Śląsk zremisował z Koroną 1:1 i obecnie zachowuje jedno "oczko" przewagi nad strefą spadkową.
Śląsk Wrocław - Korona Kielce 1:1 (1:0)
Bramki: Pich 27 - Gardawski 64
Śląsk: Słowik - Broź, Pawelec, Golla, Cotra, Farshad (70 Gąska), Tarasovs, Radecki, Piech (80 Chrapek), Pich, Robak.
Korona: Hamrol - Możdżeń, Marquez (46 Górski), Kovacevic, Diaw, Gardawski, Pucko, Petrak, Jukic, Żubrowski, Cebula (81 Kosakiewicz), Soriano.
żółte kartki: Radecki, Broź, Chrapek oraz Petrak, Marquez, Żubrowski, Diaw.
czerwona kartka: Cotra (Śląsk, 53, za faul).
sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
widzów: 3710.