Przełamać niemoc
Sytuacja, w której znajduje się obecnie Śląsk jest, delikatnie mówiąc, nie do pozazdroszczenia. Drużyna nie zaznała smaku zwycięstwa od sierpnia, strata do górnych rejonów tabeli zaraz zacznie się powiększać, a styl gry w postaci dobrej organizacji zawodników na boisku jakby z dnia na dzień przestał funkcjonować. Sztab trenera Lavicki stara się szukać optymalnych rozwiązań, lecz na razie Śląsk nie przekonuje swoją grą i ciężko jest znaleźć pozytywy przed meczem z Arką Gdynia.
- Miałem okazję oglądać kilka naszych spotkań z góry, z trybun i widzę, że musimy wrócić do podstawowej rzeczy — organizacji gry. Musimy być na boisku zwarci, gotowi i skoncentrowani. – mówił na przedmeczowej konferencji prasowej kapitan WKS-u Krzysztof Mączyński. Trudno się nie zgodzić z byłym reprezentantem Polski. Gdy patrzy się na grę Śląska w ostatnich tygodniach widać pewien bałagan. Niekiedy poszczególni zawodnicy wydają się kompletnie zagubieni na boisku. Szczególnie ostatnio było to widać u Filipa Markovicia, który meczu z Rakowem na pewno nie może zaliczyć do udanych. Serb wystawiony na pozycji napastnika nie potrafił odnaleźć porozumienia z kolegami na boisku, przez co jego gra była mało efektywna. Wrocławianie nieco zatracili wcześniejszą umiejętność płynnego przejścia z ofensywy w defensywę i na odwrót, przez co indywidualne błędy są bardziej kosztowne.
Niektóre elementy, które jeszcze kilka tygodni temu były atutem Śląska dziś są poniekąd jego przekleństwem. Jak choćby przebojowość Przemysława Płachety, który bardzo często bierze grę na siebie i stara się kreować akcje ofensywne swojej drużyny. O ile w pierwszych meczach wychodziło mu to wyśmienicie, tak teraz zalicza więcej strat niż wygranych pojedynków. W ostatnim meczu był niechlubnym liderem tej klasyfikacji, a gdy dodamy do tego brak kreatywności w środku pola, to wrocławianie tracą wszelkie atuty, jakie posiadali w ataku.
Do Wrocławia przyjeżdża zawsze niewygodny przeciwnik w postaci Arki. Nie wiedzieć czemu, ale zielono-biało-czerwonym zawsze grało się bardzo trudno z rywalami z północy. Podopieczni Aleksandara Rogicia to zespół przeszkadzaczy z jedną perełką, jaką jest Marko Vejinovic. Prawie wszystkie składne akcje ofensywne przechodzą właśnie przez tego zawodnika. Największą bolączką natomiast w drużynie Arki jest formacja defensywna. W 12. kolejkach gdynianie stracili już 20 bramek, co jest drugim najgorszym wynikiem w lidze obok ŁKS-u. Trudno też zdefiniować do końca, kto tę obronę tworzy, gdyż co chwila zmieniają się personalia środkowych obrońców. Ostatnio nawet musiał przejść z boku na środek Adam Marciniak, w którym szukano poniekąd lekarstwa na chorobę, która męczy obronę Arki.
- To dla nas bardzo ważne, czy Israel Puerto wystąpi w niedzielę. To zawodnik, który chce grać, chce pomóc drużynie. Jest skupiony na tym, by być z powrotem na boisku. On, jak i nasz sztab medyczny, robią bardzo dobrą robotę. Nie ukrywam jednak, że jego występ stoi pod znakiem zapytania – mówił na konferencji trener Lavicka. Pod znakiem zapytania stoją też występy Zivulicia i Markovicia. Chorwat po meczu z Rakowem ma złamany nos z przemieszczeniem i jeżeli miałby wystąpić z Arką to prawdopodobnie tylko w specjalnej masce.
W całej historii ligowych spotkań Śląsk i Arka mierzyli się ze sobą 51 razy. Prawie połowę, czyli 24 mecze wygrał Śląsk, 11 razy padł remis, a 16 razy wygrywali gdynianie. Tylko trzy razy w tych spotkaniach padł bezbramkowy remis. Ostatniej wizyty we Wrocławiu podopieczni trenera Rogicia nie wspominają pewnie zbyt dobrze. Wtedy po dubletach Picha i Robaka Śląsk wygrał 4:0 i zakończył sezon 18/19 mocnym akcentem.
Śląsk Wrocław – Arka Gdynia 27 października, godzina 15:00, Stadion Wrocław.