InStat prawdę ci powie? odc. 13
Hura! Śląsk wreszcie wygrał mecz! Tym samym niechlubna passa siedmiu ligowych spotkań bez zwycięstwa została przełamana. Kibice mogli być zadowoleni, a piłkarze schodzić do szatni z wysoko uniesionymi głowami. Ale czy przypadkiem wynik nie jest jedyną liczbą, z jakiej można się po tym meczu cieszyć? Zapraszamy na analizę statystyczną spotkania Śląska z Arką.
Na początku muszę powiedzieć, że dawno nie widziałem tak dobrych piętnastu minut w wykonaniu podopiecznych trenera Lavicki. Mówię oczywiście o pierwszym kwadransie gry, w którym absolutnie zdominowali oni przeciwnika. Szybko zdobyta bramka to efekt kilku niefortunnych, z punktu widzenia Arki, zdarzeń, lecz Śląsk parł mocno do przodu i wielka szkoda, że nie udało się strzelić drugiego gola, bo zdecydowanie rozluźniłoby to piłkarzy przed drugą połową. A ta już tak dobra w wykonaniu wrocławian nie była.
Piłka po stronie Brozia
Kilka odcinków temu nazwałem Łukasza Brozia prawdopodobnie najważniejszym elementem układanki trenera. Pomijając jego umiejętności i doświadczenie, jakie wnosi do zespołu, trzeba zauważyć, że jest on po prostu najbardziej eksploatowanym piłkarzem Śląska podczas meczów. Prawemu obrońcy pasuje natomiast takie granie. W meczu z Rakowem ten schemat został zburzony i było to prawdopodobnie najgorsze spotkanie Brozia w tym sezonie. Na spotkanie z Arką Śląsk wrócił do wcześniej wypracowanego stylu, a Łukasz – do bycia centralną postacią drużyny. I wyszło nie najgorzej.
Dobrymi występami na początku sezonu prawy obrońca Śląska rozbudził apetyty kibiców. I podobnie jak cała drużyna, teraz ponosi tego konsekwencje. Fani wymagają równie dobrej gry w każdym meczu, a to po prostu nieosiągalne dla takiego zawodnika, jak Broź. On nie jest w Śląsku ani od strzelania pięknych bramek, ani od przeprowadzania widowiskowych rajdów. Jego rola jest inna – utrzymać się przy piłce i dobrze zainicjować akcję. Kiedyś legenda Barcelony, Xavi, witał nowych kolegów w szatni słowami „jeśli nie wiesz, co zrobić z piłką, bądź spokojny i podaj ją do mnie”. W Śląsku jest podobnie. Chcesz bezpiecznie podać? Podaj do Brozia.
Nie dziwi więc fakt, że Śląsk aż połowę swoich akcji przeprowadzał prawą stroną. Jak na złość, Arka preferowała ataki lewym skrzydłem, napędzane przez swojego najlepszego piłkarza w tym meczu – młodego Jakuba Wawszczyka. Broź miał więc dwa razy więcej roboty, niż zwykle. Choćby dlatego podczas całego spotkania wykonał prawie dwa razy więcej podań (63), niż drugi w tej klasyfikacji Stiglec (37), z czego aż 79% było celnych. W defensywie też nie było źle. Aż 13 wygranych pojedynków (z drugą w drużynie najwyższą celnością – 65%) to najlepszy wynik w ekipie Śląska. Arka była jednak pod tym względem lepsza, szczególnie w ofensywie radząc sobie w pojedynkach zaskakująco dobrze.
Hiszpańskie odrodzenie
Pomimo hat-tricku zdobytego w derbach Dolnego Śląska, cierpliwość kibiców do Erika Exposito szybko się skończyła. Hiszpan w kolejnych meczach nie radził sobie z obrońcami, grając chaotycznie, popełniając proste błędy techniczne i będąc, najzwyczajniej w świecie, nieskutecznym. Co gorsza, cierpliwość zaczął też tracić trener Lavicka, który odważył się publicznie skrytykować napastnika za jego lenistwo. Tymczasem słaba forma ewentualnych zastępców Exposito zmusiła trenera, aby hiszpańskiemu snajperowi dać jeszcze jedną szansę. A on tę szansę wykorzystał tylko połowicznie.
Najpierw trzeba wspomnieć o zdobytej bramce, bo koniec końców to właśnie ona zadecydowała o zwycięstwie. Po Hiszpanie było też widać, że ma dużą ochotę biegać, walczyć i starać się dla dobra zespołu. W całym meczu przebiegł aż 10,69 kilometra, co jest czwartym wynikiem w drużynie. Wcześniej mu się to nie zdarzało.
Exposito nie miał w tym spotkaniu łatwego życia. Za jego krycie wziął się Christian Maghoma, będący liderem linii defensywnej Arki. Potężnie zbudowany wychowanek Tottenhamu mocno sprowadził Erika na ziemię. Wygrał aż 14 pojedynków z podjętych 16 prób. Imponujące. Zupełnie inaczej spisał się Exposito, który był w stanie wygrać tylko sześć starć. A warto wspomnieć, że próbował aż 27 razy! Zaledwie raz, na dwanaście prób, pokonał Maghomę w powietrzu. Od tak dobrze zbudowanego napastnika oczekujemy zdecydowanie więcej. Po raz kolejny był też królem strat, oddając rywalom piłkę aż 17 razy.
Pan Śląsk
Jakub Łabojko powoli wyrasta nie tylko na lidera środka pola, ale też na maskotkę drużyny. Najczęściej pojawia się w mediach, najłatwiej złapać go po meczu i zaprosić do rozmowy, często pojawia się na spotkaniach drużyny rezerw, a na Twitterze i Facebooku jest bardzo aktywny, zdając się być na bieżąco ze wszystkim, co ma związek z klubem. Niby nie można oczekiwać od niego, że jego gra dla Śląska będzie czymś więcej niż pracą, nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że Kuba tę pracę po prostu pokochał.
Wrocław szybko pokochał także jego. Kibice głośno domagają się jego obecności w wyjściowym składzie na każdy mecz, tym bardziej, że stoi za tym również jakość, którą wnosi na boisko. Nie inaczej było w spotkaniu z Arką. Akcja bramkowa z początku meczu to kwintesencja pracy, jaką Łabojko wykonuje za każdym razem, kiedy tylko znajduje się na boisku. Poza tym przebiegł solidny dystans (10,65 kilometra), a piłkarsko wcale nie odstawał. Celność podań? 75% (nieco poniżej średniej zespołu, która wynosiła 78%). Wygrane pojedynki? 50%. Oraz siedem odzyskanych piłek. Całkiem nieźle. Wspomniana asysta to tylko wisienka na torcie po naprawdę solidnym meczu w jego wykonaniu.
Święty Mikołaj z falstartem
Śląsk wcale nie zagrał dobrego meczu. Plan na Arkę był prosty – oddać rywalom piłkę i skutecznie kontratakować. Kontry wyprowadzane przez gospodarzy były jednak szalenie nieskuteczne, ale na szczęście na boisku przedwcześnie pojawił się Święty Mikołaj, rozdający wrocławianom prezenty. Najpierw przybrał on twarz Michała Nalepy, który poślizgnął się w pobliżu własnego pola karnego, dając Śląskowi perfekcyjną sytuację bramkową, a potem Marko Vejinovicia, fatalnie podającego wzdłuż boiska. Wpływ na to na pewno miało koszmarnie przygotowane boisko. Śląsk musi jednak przestać liczyć na tego typu prezenty, bo niewiele drużyn będzie skłonne je rozdawać. A jeśli trener Lavicka myśli o regularnym zdobywaniu punktów, powinien przygotować swój zespół do lepszej gry w piłkę.
Poniżej prezentujemy InStat Index wszystkich zawodników Śląska, w kolejności od najwyższego do najniższego. Wartość ta w skrócie opisuje, jak dobrze ze swoich boiskowych zadań wywiązali się poszczególni piłkarze.