Siódemka, za którą Śląsk zatęskni
Gdyby spośród obecnych piłkarzy WKS-u wyróżnić tego, z którym kibice dzielą najlepsze wspomnienia od wielu lat, gama dostępnych opcji ograniczałaby się jedynie do kilku nazwisk. I co by nie mówić, 66% tego zaszczytnego grona istnieje dzięki dwuosobowej armii Piotr Celeban - Mariusz Pawelec, która łącznie rozegrała aż 600 spotkań dla Śląska. Za pozostałą część odpowiada natomiast człowiek, który w obecnym sezonie Ekstraklasy powinien przekroczyć barierę 200 występów dla ekipy wrocławian. Człowiek, który mimo słowackiego pochodzenia od pewnego momentu zaczął być traktowany przez sympatyków wrocławian jak "swój".
182 mecze, 38 goli i 31 asyst – te liczby dowodzą, że Robert Pich regularnie pracuje na swój wrocławski pomnik. Przeżył kadencje sześciu trenerów, a obecnie rozgrywa już siódmą kampanię w barwach Śląska Wrocław. Co jednak najważniejsze, doczekał się tytułu, który na zawsze pozostanie w świadomości każdego kibica WKS-u. 30-letni Słowak jest najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii klubu, wobec czego należy zadać sobie pewne pytanie: czy aby nie najlepszym?
fot. Mateusz Porzucek
Gdyby rozpatrywać kwestię regularności, ofensywny pomocnik Śląska absolutnie nie ma sobie równych. Od 2014 roku gwarantuje określoną liczbę bramek i asyst (ukazaną na poniższym wykresie) i szczerze mówiąc, takich rezultatów nie powstydziłaby się połowa napastników najlepszej ligi w Polsce. Pich po prostu to ma i miał zawsze, o czym doskonale wiedzą ci, którzy śledzili jego poczynania w słowackiej MKS Zilinie (116 spotkań, 35 bramek, 15 asyst).
Tam też się wyróżniał, czym zapracował na wówczas atrakcyjny transfer do Wrocławia. Dzisiaj natomiast swoją przygodą w Śląsku potwierdza coś, co z trudem pojawia się w głowach wielu ludzi zarządzających polskimi klubami: dobry obcokrajowiec zawsze będzie dobrym obcokrajowcem. Bo jeśli ma liczby "na już" (a nie np. trzy lata wcześniej w momencie transferu), będzie je miał również w przyszłości.
Stwierdzenie zatem, że Robert Pich jest jednym z najlepszych obcokrajowców w Ekstraklasie, raczej nie powinno nikogo dziwić. Jego historia jest wzorowym przykładem na to, jak przeprowadzać transfery zza granicy, nawet mimo większych kosztów. Zazwyczaj bardziej okazała inwestycja sprzyja lepszym wynikom, a te - choć nie pojawiły się od razu, bo pierwszy sezon we Wrocławiu Słowak skończył bez gola i asysty - osiągają w 2019 roku apogeum. Tak, śmiało można powiedzieć, że ostatnie 11 miesięcy w wykonaniu pomocnika WKS-u to istny "masterclass" i jeden z jego najlepszych okresów w karierze.
To nie przypadek! Okres tej dobrej i równej formy przypada na obecność w klubie trenera Vitezslava Lavicki, dlatego jeśli ktoś jest wielkim sympatykiem czeskiego szkoleniowca, ma kolejny słuszny argument, by obronić tę sympatię. Mówiąc krótko, Słowak na polskiej ziemi pod skrzydłami Czecha urósł do miana, które w piłkarskim medium określa się dwoma słowami: Pan Piłkarz.
Żeby nie być gołosłownym, Pich w 2019 roku zanotował 6 asyst i 7 bramek na przestrzeni 31 spotkań w Ekstraklasie (0,42 udziału w bramce na mecz). Co ważne, Słowak zachowuje przy swoich osiągach całkowitą uniwersalność, bo gra zarówno na skrzydłach, jak i za plecami napastnika (o pozycji bocznego obrońcy z zamierzchłych czasów nie wspominając).
Szczególnie w obecnym sezonie owy atut, w połączeniu ze skutecznością strzelecką, pozwalają Śląskowi być w miejscu, w którym obecnie się znajduje. Warto również dodać, że, jak żaden inny piłkarz w ekipie wrocławian, Robert Pich potrafi napoczynać rywala. 85% jego bramek w 2019 roku wyprowadzało zespół na prowadzenie 1:0, a dodając do nich również trafienia z rundy jesiennej sezonu 2018/2019, to aż 82% (9/11)!
Czy to zatem najlepszy obcokrajowiec w historii Śląska, a zarazem klucz do sukcesów trenera Vitezslava Lavicki? Kontrakt Słowaka obowiązuje do końca obecnej kampanii i nawet gdyby nie został on przedłużony, śmiało może powiedzieć, że tak właśnie jest. W ciągu siedmiu sezonów Pich zrobił dla klubu dużo dobrego, a to przecież jeszcze nie koniec. Przed nim druga połowa sezonu i być może perspektywa pozostania we Wrocławiu, która przedstawia się najbardziej realnie. 30-latek kocha Wrocław, a (wydaje się, że) Wrocław, jego kibicowska część, kocha jego.