InStat prawdę ci powie? Odc. 20
2019 rok Śląsk zakończył porażką ze swoim bezpośrednim sąsiadem w ligowej tabeli. W Krakowie podopieczni trenera Lavicki przegrali 0:2 z Cracovią. Zapraszamy na krótkie podsumowanie statystyczne tego tekstu.
Najszybszy
Prawdę powiedziawszy, ciężko było mi wskazać człowieka, który w spotkaniu z Cracovią mocno by się wyróżniał. Odnosiłem wręcz wrażenie, że każdy bez wyjątku zagrał zaledwie na 50% swoich możliwości. Zresztą drużyny prowadzone przez Michała Probierza już mają to do siebie, że lubią uprzykrzać życie swoim przeciwnikom. No i się udało. Patrząc jednak w raporty przygotowane dla nas przez InStat, ciężko nie zauważyć jednego człowieka, który się wyróżniał.
Od początku sezonu Przemysław Płacheta przyzwyczajał nas, że możliwości biegowe ma ogromne. W meczu z Cracovią nie było inaczej. Etatowy młodzieżowiec Śląska przebiegł najwięcej (11,71 kilometra), ale biegał też najszybciej (34,37 km/h) i miał największą liczbę sprintów (30) oraz tak zwanych szybkich biegów (82). Dużo słabiej wypadł piłkarsko, notując zaledwie 33% wygranych pojedynków, taki sam procent udanych odbiorów i 72% celnych podań. Nie najgorzej. Ale mogło być dużo lepiej.
Najlepszy
Według InStatu na najwyższą ocenę w drużynie Śląska zasłużył nie kto inny, jak Israel Puerto. Hiszpański stoper radził sobie z wysokimi i nieźle dysponowanymi ofensywnymi graczami Cracovii dużo lepiej niż jego partner z defensywy. Wojtkowi Golli wiele w tym meczu nie wychodziło. Puerto nadrabiał większą skutecznością i tym zapracował sobie na miano najlepszego w barwach WKS-u.
Bardzo ten fakt nie dziwi. Od razu po transferze było widać, że w Hiszpanie drzemie ogromny potencjał. Wpasował się w drużynę fantastycznie, na niemalże każdym kroku udowadniając swoją jakość. Nie ustrzega się błędów – jak choćby wtedy, gdy po dobrej interwencji zaplątał się z piłką i zgubił ją, w konsekwencji popełniając głupi faul na żółtą kartkę i narażając drużynę na niebezpieczeństwo ze stałego fragmentu. Ale bądźmy szczerzy – gdyby unikał takich błędów, nigdy nie musiałby opuszczać Hiszpanii. Pewnie do tej pory grałby w klubie z La Liga.
Puerto wygrał aż 84% pojedynków. W powietrzu wygrał wszystko, co się dało. Dołożył do tego cztery odbiory i... zdecydowanie słabszą skuteczność podań. 71% to trzeci najsłabszy (po Pichu i Mączyńskim) wynik w drużynie. A mówimy przecież o środkowym obrońcy, który rzekomo świetnie wyprowadza piłkę. No cóż. Może to ten słynny bad day at the office.
Dobra zmiana
Na boisku nie szło, więc Lavicka w drugiej połowie zdecydował się na wpuszczenie nieco świeżej krwi. Tym razem szansy nie dostał jednak ani Gąska, ani Samiec-Talar. Czeski szkoleniowiec postawił na trochę bardziej doświadczonych zawodników, którzy mieli za zadanie uratować choćby punkt w starciu z topornie grającymi Pasami. I tak szansę dostał Filip Marković, który zaprezentował się w najgorszy możliwy sposób, już po dwunastu minutach opuszczając plac gry po otrzymaniu czerwonej kartki. Do łask wrócił także dawno niewidziany Lubambo Musonda.
Czego by nie mówić o Zambijczyku, posiada w sobie pewien afrykański sznyt. Coś, czego na nudnych polskich boiskach bardzo brakuje. Ma przebłyski – nawet w tym sezonie, kiedy w meczu z Pogonią podniósł głowę i wystawił piłkę Pichowi jak na tacy. Tylko tyle i aż tyle. Śmieszne, że więcej nie potrzeba, aby w Polsce być uważanym za Pana Piłkarza. Musondzie brakuje jednak regularności w tego typu zagraniach. Właśnie to decyduje o tym, że siedzi na ławce zamiast grać pierwsze skrzypce w drużynie.
W spotkaniu z Cracovią dał dobrą zmianę. Wszystkie jego dziesięć podań trafiało idealnie do adresatów. Jedno z nich (wrzutka do Cholewiaka) było jedynym celnym (!) kluczowym podaniem jakiegokolwiek zawodnika Śląska w tym meczu. Do tego dołożył dwa udane zwody (tyle samo, co Płacheta przez 90 minut). Jedyny przegrany przez niego pojedynek to starcie powietrzne. Więcej takich występów pozwoli mu dać trenerowi argumenty, aby na niego stawiał. Bo faceta potrafiącego robić różnicę na skrzydle Śląsk potrzebuje jak tlenu.
Pasiaste szczęście
Ciężko wygrać mecz, kiedy nie oddaje się żadnego celnego strzału na bramkę rywala. Śląsk był tragicznie bezzębny w poczynaniach ofensywnych, a Pasy, nauczone ostatnią wycieczką do Wrocławia, bardzo uważnie neutralizowały Cholewiaka. Ten wygrał zaledwie 9 (28%) pojedynków i poza wspomnianą główką nie był w stanie w żaden sposób zagrozić bramce Peskovica. Cracovia więcej biegała (prawie 114 do 111,5 kilometrów Śląska), była bardziej zdecydowana w pojedynkach (56% wygranych) i przede wszystkim stwarzała dużo większe zagrożenie pod bramką rywala. Siedem celnych kluczowych podań zamieniło się na siedem celnych strzałów. Przy takiej kanonadzie coś musiało wpaść. W końcu trzeba próbować, aby dać sobie szansę na zwycięstwo.
Poniżej prezentujemy InStat Index wszystkich zawodników Śląska, w kolejności od najwyższego do najniższego. Wartość ta w skrócie opisuje, jak dobrze ze swoich boiskowych zadań wywiązali się poszczególni piłkarze.