PRZEGLĄD PRASY: Lavicka, Hołownia, Ostrowski, bracia Gikiewiczowie, Wasilewski

24.12.2019 (12:37) | autor : Redakcja
interia.pl/igol.pl/sport.tvp.pl/weszlo.com | skomentuj (3)

W mediach opublikowano kilka ciekawych, dłuższych materiałów, których bohaterami są osoby związane z teraźniejszym i historycznym Śląskiem Wrocław. Zapraszamy do lektury - wywiadów z Vitezslavem Lavicką (w którym trener porównuje polską ligę do czeskiej), Mateuszem Hołownią (piłkarzem WKS-u), Krzysztofem Ostrowskim (byłym zawodnikiem Śląska, aktualnie psychologiem w Akademii, w którym przyznaje do uzależnienia od narkotyków), Łukaszem i Rafałem Gikiewiczami oraz niezwykle ciekawego fragmentu z piłkarskiej biografii Marcina Wasilewskiego opisującego realia funkcjonowania klubu z Oporowskiej na początku XXI wieku.



 

Fragment wywiadu Mariusza Wiśniewskiego (PAP) z Vitezslavem Lavicką:

To, co takiego jest specyficznego, odróżniającego ligę polską od np. czeskiej?
- Polska w porównaniu do Czech to duży kraj i wyjazdy na mecze zajmują tu znacznie więcej czasu. W Czechach jest wszędzie blisko, a w Polsce podróże są czasami naprawdę długie. To był dla mnie zupełnie nowy element. W Australii też było daleko, nawet jeszcze dalej, ale tam lataliśmy samolotem. W Polsce jeździmy autokarem i to jest trudne dla piłkarzy, ale też trenerów. Druga sprawa - jakość ligi. Myślałem, że jest podobna do czeskiej. Ale czeskie czołowe kluby grają w europejskich pucharach znacznie dłużej. Ekstraklasie tego brakuje. Brakuje konfrontacji z Europą, która podnosi poziom całych krajowych rozgrywek.
Mamy za to w Polsce piękne stadiony...

Mamy za to w Polsce piękne stadiony...

- O tak, stadiony i marketing są na topowym poziomie. Tego można pozazdrościć.

Dlaczego w takim razie przygodę z europejskimi pucharami polskie drużyny kończą, kiedy piłkarze lig zachodnich dopiero wracają z urlopów?
- To nie jest łatwe, aby czołowe zespoły grały regularnie w fazie grupowej europejskich pucharów. Nawet jeden zespół, który mógłby zbierać punkty do klasyfikacji, aby później kolejna drużyna mogła pójść w górę i mieć trochę łatwiej w eliminacjach. To nie jest proste i nie ma na to sprawdzonego przepisu. Ze swojego trenerskiego doświadczenia wiem, że początek sezonu nigdy nie jest łatwy. W Polsce jest jeszcze trudniej, bo kluby grające w pucharach mają wyjątkowo krótką przerwę latem. Być może brakuje trochę cierpliwości, która jest potrzebna, aby zbudować coś trwałego.

CAŁY WYWIAD Z VITEZSLAVEM LAVICKĄ (kliknij)



Fragment wywiadu Kamila Warzochy (igol.pl) z Mateuszem Hołownią:

Powiedziałeś o spokojniejszym trenerze, więc płynnie możemy przejść do teraźniejszości, czyli Śląska Wrocław. Bo tak się złożyło, że Twoje przyjście do Wrocławia zbiegło się z przyjściem trenera Vitezslava Lavicki. I powiedz, jaki on jest?
On jest w sumie porównywalny do trenera Juana Rochy, bo ma dużo podobieństw moim zdaniem. Jest to trener spokojny, wyważony, ma też swoje podstawowe zasady wobec funkcjonowania zespołu. Zwraca uwagę na szczegóły i też dzięki niemu dużo pracujemy nad taktyką. I myślę, że w meczach to dobrze widać, bo nie gramy wielu akcji po ziemi czy jakiejś tiki-taki, tylko po prostu skupiamy się na konstruowaniu szybkich ataków i kontrataków.
Jednym z asystentów trenera Lavicki jest też Zdenek Svoboda, który również był świetnym piłkarzem, więc wie, jak szatnia powinna funkcjonować i czego w danym momencie zawodnicy potrzebują. To bardzo ważne. Pracujemy również dużo nad stałymi fragmentami gry, co nam dobrze wychodzi, więc uważam, że jest to naprawdę dobry trener. Mam nadzieję, że zostanie tu na długo.

Jak ci się podoba we Wrocławiu? Za chwilę minie rok, odkąd tu jesteś. Wcześniej Legia, Ruch, teraz Śląsk… Masz porównanie.
Myślę, że to jest gdzieś pośrodku…

Na pewno brakuje Ci gry.
Tak, na początku miałem fajny start, bo dostałem szansę w meczu z Jagiellonią [marzec, 2:0 dla Śląska], a później była regularna gra. Skończył się sezon i ja w ogóle czekałem na decyzję, co ze mną będzie. Początkowo miałem wracać do Legii, bo to Legia decydowała, czy mnie cofnie czy mam zostać tutaj. I czekałem dość długo na tę decyzję, co mi się za bardzo nie podobało. Śląsk musiał się przygotowywać do sezonu i brać pod uwagę, że będę wracał do Warszawy, dlatego ściągnął do klubu Dino Stigleca.
Decyzja Legii była taka, że najlepiej będzie, jeśli zostanę kolejne pół roku we Wrocławiu. Bo mam już wywalczony skład, będę mógł regularnie grać i zobaczymy, co będzie dalej. Na początku obozu przygotowawczego i do ostatniego meczu sparingowego podczas zgrupowania wszystko było okej. Przed ostatnim spotkaniem kontrolnym z Wartą Poznań trener podjął decyzję, że to Dino zagra od 1. minuty. A potem przyszła inauguracja sezonu, mecz z Wisłą Kraków [1:0], w nim Dino strzelił bramkę, rozgrywając dobre spotkanie.
Od tamtego momentu czekam na swoją prawdziwą szansę, bo w tej rundzie takiej nie otrzymałem. Do tej pory zagrałem od 1. minuty tylko z Pogonią Szczecin [1:1] i z Widzewem Łódź [0:2]. To nie jest dużo i niestety nie mogę być z tego zadowolony, bo każdy zawodnik chce grać jak najwięcej.

CAŁY WYWIAD Z MATEUSZEM HOŁOWNIĄ (kliknij)


Fragment wywiadu Andrzeja Cichego (sport.tvp.pl) z Krzysztofem Ostrowskim:

– Byłeś wtedy bardzo młody...
– Byłem uzależniony w wieku szesnastu, siedemnastu lat. Kiedy skończyłem osiemnaście, nagle przestałem brać narkotyki.

– Skąd się wzięły w twoim życiu? Szesnastoletni piłkarze, gwiazdeczki, imprezy. Tak było?
– Nie. Wtedy były trochę inne czasy. Miasto nie było dla nas tak otwarte. Bardziej to, co działo się na dzielnicy. Mieliśmy dostęp do narkotyków, bardzo dużo chłopców je brało. Też miałem ułatwiony dostęp. Kiedy spróbowałem raz i zobaczyłem, że mój świat się zmienia, nie borykam się już z tym, z czym borykałem się na trzeźwo, pomyślałem, że to cudowne lekarstwo. Łatwo wszedłem w uzależnienie. Trudniej było z niego wyjść, ale się udało.

– 25 maja... Tak nagle?
– 25 maja 2000 roku. Obudziłem się z myślą, że muszę załatwić pieniądze na moje pseudolekarstwo. Ale patrzę i pojawiła się myśl "nie chce mi się. Okej, łapię się tego". Byłem bardzo zdziwiony, że tak się stało. Ale też zadowolony. Powiedziałem sobie: do czterdziestego roku życia niczego nie biorę. Wtedy tak sobie założyłem: "jeśli coś wezmę, nigdy nie będę grać w piłkę". Pierwsze dni były łatwe, później zaczęło iść pod górkę. Pojawiły się myśli nawracające, sny, w których jednak coś wziąłem. Budziłem się najszczęśliwszy na świecie, że tak naprawdę nie wziąłem. Później to już zrobiła się norma. Nie chciało mi się brać żadnych narkotyków, spożywać alkoholu. Do dzisiaj czyściutko.

CAŁY WYWIAD Z KRZYSZTOFEM OSTROWSKIM (kliknij)


Fragment wywiadu Piotra Wiśniewskiego (laczynaspilka.pl) z braćmi Gikiewiczami:

Czy ty odnalazłbyś się w życiu piłkarskiego podróżnika?
RG: Przyznam się, że trochę mu zazdroszczę miejsc, w których grał, przede wszystkim: pogody. Ja od miesiąca i zapewne przez najbliższe dwa i pół miesiące rzucam się po błocie, w piachu. Łukasz trenował w trzydziestostopniowym upale na zielonych boiskach. Nad głową ciągle świeci mu słońce. Mam syna, obecnie 9-letniego. Przez wgląd na niego, wybrałem większą stabilizację. Wolałem grać w krajach europejskich, mając na uwadze choćby jego edukację. Teraz mam drugiego syna, w pierwszej kolejności muszę więc myśleć o dobru rodziny. Łukasz niedawno ożenił się, jest młodym ojcem. Wcześniej mógł wybierać egzotyczne kierunki, bo był kawalerem. Wybrał taką drogę, ja inną i ze swojej jestem bardzo zadowolony. Uważam, że przejście ze Śląska Wrocław do Eintrachtu Brunszwik było świetnym posunięciem. W przyszłym roku minie sześć lat jak gram w Niemczech, czuję wielką satysfakcję z tego powodu.

ŁG: Moja stabilizacja? Jest tam, gdzie aktualnie gram. Dla mnie stabilizacją nie jest siedzenie w jednym miejscu w Polsce. Moje dziecko, w przyszłości być może dzieci, będą jeździły z tatą i mamą, tak im zapewnimy stabilizację. Zawsze będą miały obok siebie rodziców. Żłobek w Arabii Saudyjskiej, Australii, czy Polsce niczym się nie różni, poza używanym językiem. Właśnie język – to ulica go uczy, nie polska szkoła. Miliony Polaków wyjechało za granicę, myśląc, że dobrze znają angielski. I co się okazało? Gramatyka kozak, tymczasem problem ze słownictwem. Ot choćby nie potrafią poprosić o głupie mleko w sklepie. Też się na tym złapałem. Wyjeżdżałem ze Śląska ze świadomością, iż angielski mam opanowany. Na pierwszej odprawie, kiedy trener tłumaczył swój plan zostałem brutalnie zweryfikowany – moja znajomość angielskiego zerowa! To, czego się nauczyłem poprzez grę w różnych zakątkach świata, jest moje. I dużo mi daje. Kazachstan, Cypr, Jordania, Arabia Saudyjska, Rumunia – dzięki takim podróżom mogłem poznać nowe kultury, języki. Grałem w krajach, miejscach, o których ludzie mogą tylko śnić lub co najwyżej jechać tam na wakacje. Podróże kształcą mnie, moją rodzinę. Tego nie da się przeliczyć na żadne pieniądze świata!

Łukasz, wznosiłeś puchary w różnych krajach.
ŁG: Do dziś jak przyjeżdżam z żoną do Jordanii, gdziekolwiek nie pójdziemy, to nie musimy za nic płacić. Traktują mnie jak Allaha. W moich mediach społecznościowych królują niebieskie serduszka. Utrzymuję kontakt z tymi szaleńcami, bo tak ich trzeba nazwać. Oni niesamowicie żywiołowo reagują na trybunach. Jestem szczęśliwy, że zapisałem się w historii arabskiego futbolu, wygrywając tamtejszą Ligę Mistrzów, zdobywając mistrzostwo, puchar oraz superpuchar w barwach Al-Faisaly. Oprócz tego, zostałem królem strzelców.

Byłem jednym z najskuteczniejszych obcokrajowców w historii Al-Faisaly. W Śląsku mistrzostwo smakowało inaczej dlatego, że dużo mniej grałem. Ale tytuł to tytuł. Fajnie potem móc na starość wertować kartki w albumie i odnajdywać swoją fotografię, wznoszącego puchar. Jednak nie żyję przeszłością, tylko teraźniejszością. Szukam nowego klubu. Po rozwiązaniu umowy z FCSB Bukareszt [następca znanej Steauy] jestem wolnym zawodnikiem. Steaua to w ogóle jeden z większych klubów, w jakich byłem. To coś na miarę Legii Warszawa, czy Dinama Zagrzeb. Byłem tam trzecim Polakiem – po Łukaszu Szukale i Pawle Golańskim. Dla niektórych jestem Gikiewicz-podróżnik, tymczasem występowałem w Omonii, Steaule, Arabii, Jordanii. Al-Falsaly z 34. mistrzostwami jest w czołowej dziesiątce świata pod względem trofeów.

CAŁY WYWIAD Z ŁUKASZEM I RAFAŁEM GIKIEWICZAMI (kliknij)


Fragment artykułu Leszka Milewskiego (weszlo.com) o Marcinie Wasilewskim i Śląsku Wrocław z okresu poprzedniego powrotu do ekstraklasy:

– Dzisiaj już mogę to powiedzieć, Wasyl jest doświadczonym zawodnikiem, nie obrazi się. O 2 nocy włączyły się alarmy przeciwpożarowe. Wychodzę zbudzony na korytarz, patrzę, a tu wszędzie biało. W niebie jestem? Nie, to Wasyl i Włodar – nie wiem czy sami, tych dwóch na pewno – gdzieś lekko wypili, złapali gaśnicę i całe piętro było w pianie. Przez alarm przyjechała straż, zrobiła się afera. Władek Łach był liberalny, nie było skutków dyscyplinarnych, bo to działo się po rundzie. Janusz Kudyba
– Potwierdzam. Szklarska Poręba. Roztrenowanie. Posiedzieliśmy za długo i poszła gaśnica. Włączył się alarm… Było ciekawie. Musieliśmy zapłacić za sprzątanie całego budynku. Piotr Włodarczyk

(..)
SPADEK

Sezon 01/02 to już Śląsk, który nie tylko nie ma pieniędzy, ale też nie ma złudzeń, że te pieniądze się znajdą. Wójcik został pożegnany. Pożyczkodawcy się skończyli. Gra ponad stan przejrzana. Może gdyby Śląsk utrzymał Ekstraklasę, jakoś by się to kręciło – w pewnym momencie był nawet blisko.

Jesienią oddech dała jeszcze sprzedaż Piotra Włodarczyka do Auxerre, choć w istocie został sprzedany za 1.1 miliona marek, czyli ledwie odzyskano to, co zainwestowano.

Szandrocho: – Spadliśmy z ligi po zawirowaniach z dzieleniem punktów. Mieliśmy osiemnaście punktów w pierwszej rundzie, Górnik 11. Podzielili punkty, nam zostało 9, Górnikowi 5.5, zaokrąglili w górę, było 6. Pojechaliśmy na Zabrze, przegraliśmy, już mieli tyle samo co my. Prokuratura później pokazała, że to był dziwny sezon i kilka meczów było dziwnych. W ostatniej kolejce rundy jesiennej graliśmy na Radomsku mecz decydujący o wejściu do grupy mistrzowskiej. Dziwnym trafem sędzia podyktował dwa karne, jednego wykorzystali, 0:1. Ruch potrzebował w tym momencie remisu. Mecze miały być rozgrywane o tej samej porze, ale dziwnym trafem Ruch wyszedł po przerwie 20 minut później. My skończyliśmy grać, słyszymy, że Ruch przegrywa z Amiką. Fajnie, to jesteśmy w mistrzowskiej! Włączamy telewizor: tam 70 minuta. Co jest grane?

Skończyło się na 2:2, Ruch oba gole strzelił z karnych, w tym drugiego w 90minucie.

CAŁY ARTYKUŁ O MARCINIE WASILEWSKIM I ŚLĄSKU (kliknij)



>> NOWSZY
<< STARSZY
KOMENTARZE
~rumcajs (2019-12-29 13:39:26)
@fiume76 Co chciałeś osiągnąć tu wrzucając link do lewackiego artykułu - tęczowe flagi w narożnikach boiska Śląsk Wrocław ? No i to ostatnie zdanie - Polacy muszą dużo nadrobić z historii ? No niewielu Polaków wie, że lewacy i Żydzi z podrobionymi nazwiskami polskimi stanowili 70% członków NKWD i wymordowali 90% polskiej inteligencji, duchowieństwa, oficerów, polityków... Naród Polski pamięta i zna swoją historię. Widzę, że naprawdę wśród kibiców Śląska próbuje się ordynarnie podmienić kibiców na lewaków, trwa wojna o zachowanie tożsamości narodowej - Polacy kontra lewackie mieszance.
fiume76 (2019-12-26 02:08:42)
A tu do przeglądu prasy dołączam bardzo ciekawy artykuł. Jest długi, ale warto.

http://www.sport.pl/pilka/7,65081,25544903,najbardziej-przerazajaca-druzyna-rywale-oddawali-mecze-walkowerem.html#s=BoxSportMT
~natrix (2019-12-24 16:39:17)
Ostry - szacun za szczerość i siłę! Trzeba mieć jaja, żeby mówić wprost o tak osobistych i trudnych sprawach. A piłkarsko - to ja pamiętam mecz wygrany przez WKS 7:0 (chyba z Lechią ZG w dawnej 3 lidze): 4 bramki Wielgusa, 2 Kosztowniaka, ale najlepszy był rajd przez pół boiska Ostrego, zejście do środka i strzał gdzieś sprzed pola karnego! (w ogóle to był fajny mecz, bo pomijając super wynik, to po jednym strzale okazało się, że w siatce jest dziura :D Piłka jak byk do bramki wpadła, ale w siatce było pusto :D Sędzia sprawdzał siatkę i znalazł dziurę, przez którą piłka wyleciała! :D to były czasy! ;) )
DODAJ KOMENTARZ
Czy wiesz, że wszystkie nowo dodane komentarze muszą zostać zaakceptowane przez redakcję.

Nie chcesz czekać? Zarejestruj się na forum kibiców ¦ląska Wrocław a następnie podczas dodawania komentarza podaj swój login i hasło.

Koniecznie przepisz tekst z obrazka!
Nick*:
Hasło:
Adres e-mail:
Treść komentarza*:
* - pola wymagane




Ekstraklasa

Nazwa Mecze Punkty Bramki
1. Jagiellonia Białystok 33 60 74-45
2. Śląsk Wrocław 33 60 48-30
3. Legia Warszawa 33 56 49-38
4. Raków Częstochowa 33 55 55-35
5. Lech Poznań 33 53 46-39
6. Górnik Zabrze 33 53 45-40
7. Pogoń Szczecin 33 52 58-38
8. Zagłębie Lubin 32 44 40-47
9. Piast Gliwice 33 43 38-34
10. Widzew Łódź 33 43 42-45
11. Stal Mielec 33 43 40-45
12. Radomiak Radom 32 38 39-53
13. Warta Poznań 33 37 33-40
14. Puszcza Niepołomice 33 37 38-49
15. Cracovia 33 36 43-46
16. Korona Kielce 33 35 38-43
17. Ruch Chorzów 32 26 36-55
18. Łódzki KS 32 21 30-70

III liga 2023/2024, grupa: III

Nazwa Mecze Punkty Bramki
1. Rekord Bielsko-Biała 31 64 73-36
2. Śląsk II Wrocław 30 61 63-30
3. MKS Kluczbork 31 59 52-33
4. Górnik Polkowice 31 50 49-43
5. Górnik II Zabrze 31 46 51-47
6. Pniówek Pawłowice 31 46 51-48
7. KS Stilon Gorzów Wielkopolski 31 45 47-39
8. LKS Goczałkowice Zdrój 31 43 45-35
9. Ślęza Wrocław 31 42 59-56
10. Karkonosze Jelenia Góra 31 41 38-43
11. Lechia Zielona Góra 31 40 44-51
12. Carina Gubin 31 38 43-51
13. Unia Turza Śląska 31 35 47-55
14. Warta Gorzów Wielkopolski 31 34 38-55
15. Odra Bytom Odrzański 31 32 34-41
16. Gwarek Tarnowskie Góry 31 30 39-51
17. Raków II Częstochowa 30 29 42-61
18. LZS Starowice Dolne 31 20 33-73