Maćkowiak: Nogi nie odstawiam (TESTOWANY GRACZ)
Czy pion sportowy Śląska wypatrzył za granicą kolejnego po Przemysławie Bargielu utalentowanego Polaka? Mateusz Maćkowiak z Akademii RB Lipsk chce pokazać się w seniorskim futbolu i jeśli spodoba się sztabowi szkoleniowemu WKS-u może przenieść się na stałe do Wrocławia.
Urodzony w 2001 roku zawodnik do Niemiec wyjechał latem 2018 roku z Pogoni Szczecin, choć przeprowadzkę planował już wcześniej. - Jestem z Poznania, grałem w Warcie i miałem stamtąd wyjechać do Niemiec, ale można było dopiero w wieku 16 lat. Był tam fajny zespół, ale drużyna się powoli rozpadała, większość kolegów gdzieś powyjeżdżała i dlatego przeniosłem się do Pogoni. Podpisałem kontrakt z odpowiednią klauzulą odstępnego i po roku RB Lipsk mnie wykupiło – wspomina.
Wyhamowanie
Maćkowiak jeszcze za czasów gry w Polsce był wyróżniającym się piłkarzem w swoim roczniku, otrzymywał powołania do młodzieżowych reprezentacji. - Ostatnio wypadłem z kadry, ale wcześniej grałem od U-15 do U18, głównie jako lewy obrońca – opowiada. Powodem braku powołań była z pewnością sytuacja w klubie. O ile w sezonie 2018/19 defensor był graczem podstawowej jedenastki (22 mecze), o tyle w aktualnych rozgrywkach spędził na murawie jedynie 90 minut.
Wcześniej wydawało się, że kariera Maćkowiaka układa się harmonijnie. - W Lipsku zlikwidowano drugą drużynę, więc U19 jest bezpośrednim jej zapleczem. Gdy są jakieś większe gierki albo brakuje piłkarzy, bo wyjechali na mecze reprezentacji, to można zdobyć doświadczenie trenując z zawodnikami pierwszego zespołu. Także zdarzało mi się również brać udział w treningach, zadebiutowałem nawet w sparingu seniorów z Pogonią Szczecin – mówi.
Chęć rozwoju
Realnie patrząc w nowej sile niemieckiej piłki z Lipska zasilanej pieniędzmi Red Bulla młodemu Polakowi trudno byłoby przebić się do pierwszej drużyny. - Gdy przychodziłem, to klub był trochę w innej sytuacji, grał w środku tabeli Bundesligi, a teraz Champions League i walka o mistrzostwo Niemiec. Jest bardzo dużo pieniędzy, ostatnio sprowadzono chociażby Christopher Nkunku z PSG. Chcę wejść już na szczebel wyżej, spróbować profesjonalnej piłki. Myślałem razem z menadżerem o tym, żeby wrócić do Polski, teraz młodzieżowcy mają duże szanse, żeby się pokazać w ekstraklasie i potem wyjechać. Otrzymałem informację, że jest możliwość przyjazdu do Śląska Wrocław i zdecydowałem, że to fajna opcja do dalszego rozwoju – wyjaśnia jak znalazł się na Oporowskiej.
W odróżnieniu od piłkarzy WKS-u, Maćkowiak całą przerwę zimową spędził na miejscu w klubie. - Przerwa była dość długa, bo od 15 grudnia do 7 stycznia. Potem cały okres przygotowawczy pracowaliśmy na miejscu w Akademii. Są tam takie warunki, że nie ma potrzeby wyjeżdżać na zgrupowania do ciepłych krajów. Także czuję się w pełni sił i przygotowany do gry – zapewnia.
Mały, ale wariat
Lewonożni obrońcy są na piłkarskim rynku towarem deficytowym, a piłkarzowi zdarzało się także występować na innych pozycjach. - Zazwyczaj grywałem na lewej strony obrony, ale zdarzało mi się też na prawej, czy pomocy. Przy ustawieniu 1-3-5-2 występowałem też na wahadle – informuje. Maćkowiak do wielkoludów nie należy i posturą przypomina raczej Gillerme Cotugno, niż Dino Stigleca, jednak na murawie nie odczuwa braku centymetrów. - Wzrost jest bardziej kluczowy przy grze na środku obrony, na boku jeśli ma się timing i skoczność, to można tymi atutami zniwelować różnicę. Nie czuję też, żebym miał problemy z walką fizyczną, jestem nieźle zbudowany, a dodatkowo zawsze byłem zawodnikiem dynamicznym i nogi nie odstawiam – charakteryzuje swój profil.
Szkółkę RB Lipsk zaliczył w przeszłości także Przemysław Płacheta. Jeśli niemieccy skauci mają dobre oko i wyczucie potencjału, to może wkrótce Maćkowiak stanie się szerzej znany wśród polskich kibiców? Na razie ma jeszcze dwa treningi by przekonać do siebie trenera Vitezslava Lavickę. Aktualnie po odejściu Mateusza Hołowni Śląsk został z tylko jednym nominalnym lewym obrońcą - Dino Stiglecem. Dodając do tego uraz Mariusza Pawelca, awaryjnie na tej pozycji w meczu z FC Hradec Kralove występował Kamil Dankowski.
ZOBACZ też: Ostatnie szlify przed Lechią