Kolejne pieniądze za Moriokę. Śląsk wygrał spór
Przegląd Sportowy | skomentuj (0)
Klub wygrał przed FIFA spór przeciwko belgijskiemu klubowi Waasland-Beveren. Dzięki temu Śląsk skromnie zarobi.
Kiedy Ryota Morioka odchodził ze Śląska do Waasland-Beveren za około 270 tys. euro, wrocławianie zagwarantowali sobie w umowie 10% prowizji od kolejnej sprzedaży. Okazało się jednak, że obie strony sporu zrozumiały ten zapis na dwa różne sposoby. Szefowie klubu z Belgii uznali, że chodzi o 10% zysku z kolejnej sprzedaży, czyli w istocie różnicę między kwotą transferu ze Śląska i z Beveren do Anderlechtu. W rezultacie korzystnej decyzji FIFA, na konto klubu wpłynie około 35 tys. euro.
Według Śląska klubowi należało się 10% od całkowitej kwoty transferu Japończyka do Anderlechtu. - Istotą sporu w FIFA było błędne rozumowanie Belgów określenia „netto”. Ono pojawiało się w sensie podatkowym, a nie w sensie finalnego zysku, jaki Beveren uzyskało na piłkarzu. O ten załącznik do kontraktu się nie spierali. Kiedy stało się jasne, że go mamy i znamy, wynikającą z niego należność Beveren po prostu zapłaciło - powiedział Przeglądowi Sportowemu Grzegorz Rutkowski z kancelarii Square, reprezentującej w tym sporze Śląsk Wrocław.
Japończyk odpalił w Śląsku i wielu uważało, że sprzedawanie go za tak małe pieniądze to błąd. Wiadomo jednak, że z niewolnika nie ma zawodnika, a ponieważ kontrakt Morioki dobiegał końca i mógłby on w końcu odejść za darmo, włodarze klubu zdecydowali się puścić go w ostatniej chwili i coś jeszcze zarobić. Już po kilku miesiącach dobrej formy i świetnych liczb w lidze belgijskiej, po pomocnika zgłosił się tamtejszy potentat, czyli RSC Anderlecht, który zapłacił za piłkarza aż 10 razy więcej niż otrzymał za niego Śląsk.
ZOBACZ też: Putnocky na dłużej w Śląsku!