Płacheta: Nie powinno się tak robić
- Z tego co widziałem i słyszałem, to moim zdaniem karnego nie było i nie powinno się tak robić - tak kontrowersyjną jedenastkę na gorąco po spotkaniu z Białymstoku podsumował młodzieżowiec Śląska Przemysław Płacheta. Poniżej pełna wypowiedź skrzydłowego.
W pierwszej połowie gra wychodziła wam płynniej, w drugiej coś się popsuło. To kwestia tego karnego czy zmiany m.in. Michała Chrapka, który również wiele dawał wam ofensywnie? Były momenty, że Twoje dośrodkowania trafiały do nikogo. Często brakowało w nich partnerów.
Brakowało pewności. Jeśli mówimy o tych dośrodkowaniach w pierwszej połowie, to wiem, że były lekko za wysokie. W drugiej połowie nie wydaje mi się, żeby to jakoś opadło. Wiadomo, ta jedenastka też zrobiła swoje. Z tego co widziałem i słyszałem, to moim zdaniem karnego nie było i nie powinno się tak robić. No cóż, taka jest piłka. Nie wykorzystaliśmy może swoich sytuacji, zemściło się to i musimy przyjąć tę porażkę, dalej trzymać się razem i dobrze przygotować do kolejnego spotkania.
Ten karny trochę was poirytował? Wydawało się, że trochę chaosu wdarło się w waszą grę.
Gdy się przegrywa, to wiadomo, że drużyna chce jak najszybciej odrobić. Nie udało nam się tego dokonać po tym karnym dla Jagielloni. Musimy przeanalizować to spotkanie, wziąć się ostro do pracy i przygotować na kolejny mecz.
Bardzo dużo zmian ostatnimi czasy w wyjściowej jedenastce przeprowadza trener. Marković, Pich, Exposito, Raicević, w tym spotkaniu zamiast Stigleca za plecami miałeś debiutującego Cotugno. Jak te zmiany wpływają na ciebie?
Kiedy kolejny zawodnik wybiega na boisko, to nie czuję tak wielkiej różnicy. Jesteśmy drużyną i wiemy co każdy z nas potrafi. Każdy musi dawać z siebie 100% dla drużyny, niezależnie kto by to nie był. Jeżeli każdy gracz będzie myślał w ten sposób, to na pewno polepszymy swoją grę, będziemy lepiej się rozumieć i to jest nasz cel. Nie czułem jakiejś większej różnicy z Coto (przyp. red.: Guillermo Cotugno), bo wchodzi nowy zawodnik i on daje od początku z siebie sto procent. Na co dzień ze sobą trenujemy, dobrze się znamy. Trener decyduje kto wychodzi, a my mamy po prostu wykonać swoje zadania, założenia na mecz.
Czujesz to bezpieczeństwo za plecami, dzięki któremu możesz spokojnie skupić się na swojej pracy na boisku? Niezależnie od tego, kto gra za tobą?
Tak. Nie chcę jednak wychodzić z założenia, że ktoś jest wystawiany do składu pode mnie. Ja również z każdym treningiem, meczem chcę pokazywać, że walczę o ten skład. Nie jest ważne to, czy ja wychodzę w pierwszym składzie, czy koledzy. Każdy ma dać od siebie jak najwięcej.
Kolejne spotkania to dobra prognoza na punkty? Czy po meczu w białymstoku jednak uważasz, że w naszej lidze nie ma meczów łatwiejszych i trudniejszych?
Nie ma czegoś takiego jak słabszy rywal. Każda drużyna może wygrać z każdą. My musimy skupić się na własnej grze i kreatywności w meczu, żeby dać dobre spotkanie. To nasz cel - patrzeć na swój zespół. Do każdego rywala trzeba przyjechać z szacunkiem, ale jednak grać swoją piłkę i pokazać jak gra Śląsk Wrocław.
ZOBACZ też: Celeban: Zostaliśmy skrzywdzeni