Tadeusz Pawłowski: Wolę 1:0 niż 5:4
własne | skomentuj (5)
- Niedługo możemy zacząć grać trzema obrońcami - mówił na konferencji prasowej przed spotkaniem z Pogonią Szczecin szkoleniowiec Śląska Wrocław Tadeusz Pawłowski.
Tadeusz Pawłowski: Przygotowujemy się do tego meczu, jak do każdego kolejnego ligowego. Nic się nie zmienia. Będziemy chcieli zagrać jak najlepiej i osiągnąć jak najlepszy rezultat. Wiemy, że Pogoń wygrała na dość ciężkim terenie, dlaczego czujemy przed tym zespołem respekt, ale my patrzymy na siebie. My wygraliśmy z Ruchem, to solidna drużyna, więc jedziemy do Szczecina pełni optymizmu.
Pamięta Pan kiedy Śląsk ostatnio stracił w lidze gola? Nie licząc samobójczego trafienia Pawła Zielińskiego.
(śmiech, dłuższa chwila milczenia) Nie pamiętam... Cieszę się, bo mała ilość straconych bramek świadczy o porządku i dyscyplinie taktycznej. Po tych pierwszych meczach, gdzie nam zarzucano niefrasobliwość w obronie, to się teraz ustabilizowało. Jako trener, wolę wynik 1:0 czy 2:0 niż 5:4. Ten ostatni, to wynik hokejowy świadczący o tym, że dwie drużyny nie mają porządku w grze. U nas każdy wie, co ma robić na boisku. Szczególnie ostatnio widać było, że każdy wie co robi.
Jeśli obrona dobrze działa, to gdzie miejsce dla Piotra Celebana? Chyba nie na ławce rezerwowych?
Piotrek nie przyszedł być rezerwowym. Musimy jednak stwierdzić fakty - on ostatni mecz zagrał w kwietniu i nie przepracował z nami okresu przygotowawczego. Nie sztuką jest go wpuścić i powiedzieć: graj. Moją rolą i chłopców z drużyny jest odpowiednio go wprowadzić. Nie wiem, być może uda się już przed meczem z Pogonią. Nie mówię tak, nie mówię nie. Jutro będziemy dyskutować, chociaż pewną wizję już mamy. Niedługo możemy zacząć grać trzeba obrońcami, bo to ostatnio modne i mamy akurat ludzi pasujących do tego układu. Piotrek się pali do gry i do treningu. On nawet kiedy ma wolne, to woli iść pobiegać rano czy wieczorem. Myślę, że będziemy mieli wzajemnie dużo radości, ale na razie potrzebna jest cierpliwość.
Tą trójką w obronie można zagrać z marszu czy trzeba do tego specjalnych przygotowań?
Nie. To proste, pracując w Akademii przestawialiśmy coś takiego z meczu na mecz. Mamy trzech środkowych obrońców: Pawelec, Grodzicki i Celeban i żaden z nich nie zmienia swojej pozycji. Mamy wtedy większe pole manewru na bokach. Do wprowadzenia tego potrzebowałbym tygodnia, ewentualnie meczu sparingowego. Na przykład z Borussią (śmiech).
Czy zatem w tym meczu będzie Pan eksperymentował?
Chciałbym pokazać w tym starciu większość zawodników z kadry. Mecz ten wpleciony jest w mikrocykl treningowy, nie chciałbym zagrać na wynik, ale wolałbym, żeby wszyscy się pokazali. Tylko tyle, nie będzie żadnych eksperymentów. Na każda pozycję mamy dwóch zawodników. Dzisiaj nawet graliśmy na trening dwoma jedenastkami i było miło popatrzeć, że taki mecz był wyrównany. Cieszę się, że doszliśmy do takiego momentu, że możemy sobie na to pozwolić.
Czy planuje Pan jakieś specjalne przygotowania do tego sparingu?
Musimy sobie zdawać sprawę, że gramy z jedną z najlepszych drużyn na świecie. Będzie komplet widzów, dwie stacje transmitujące to wydarzenie, to dla nas święto i możemy zobaczyć w jakim miejscu jesteśmy. Borussia będzie musiała być w formie, bo jest tydzień przed superpucharem Niemiec z Bayernem Monachium. Fajnie będzie się porównać.
Wspomniał Pan Krzysztofa Danielewicza. Jak wygląda sytuacja z tym zawodnikiem?
On miał kontuzję, problemy z mięśniem czworogłowym uda. Teraz kończy pierwszy tydzień treningu po urazie i w przyszłym tygodniu podejmiemy decyzję co do jego przyszłości.
W jaki sposób zmienił Pan w przerwie międzysezonowej Roberta Picha?
Lukas Droppa się nim zajął, już go pilnuje i jest jego "menadżerem" i to się fajnie przełożyło na jego formę (śmiech). Ja z nim rozmawiałem po rozgrywkach, gdzie kończył się sezon i dalej liczę na niego. Mam pełne zaufanie, pokazałem mu, że z mojej strony jest wsparcie i on teraz to oddaje. Zawodnik nieraz potrzebuje sześć miesięcy na aklimatyzacje. To się sprawdziło w przypadku Roberta.
Czy widzi Pan podobieństwo do Waldemara Soboty?
Ja Waldka nie znałem. Trzeba poznać charakter zawodnika, zaznajomić się z nim na treningu oraz w relacjach osobistych, dlatego ciężko mi ich porównać. Waldek przebił się i gra w silnym klubie, a Robert dopiero idzie ta droga. Waldek jest krok dalej.
W meczu z Ruchem chyba po raz drugi za Pańskiej kadencji przegraliście posiadanie piłki. Czy tak to miało wyglądać?
Zaczynamy inaczej grać, nie wiem czy zauważyli Państwo, ale nie mieliśmy już od dawna tylu możliwości wyjścia z kontrą. Pracujemy nad tym. W związku z tym, że nie mamy Marco, nasza gra musi się zmienić. Ruch był dobrym przeciwnikiem, nie dał nam grać tego, co chcieliśmy. Ruch miał posiadanie i przewagę optyczna, ale poza sytuacją z pierwszej minuty, nie miał wielu okazji.
Trwa spór między klubami odnośnie Karola Angielskiego. Spotkał się Pan z czymś takim w Austrii?
Nie, tam nie ma takich sytuacji, bo zawodnicy są wyceniani przez związek. Są stałe kwoty odstępnego, to jest uregulowane. W sparingach Karol Angielski grał, bo dawałem szansę wszystkim. Pozycja środkowego napastnika jest trudna, bo tam trzeba się bić. Tam są najtwardsi zawodnicy, idą na łokcie, a młodzi tego nie potrafić. Karol jest na najlepszej drodze, by zostać środkowym napastnikiem, ale musi jeszcze podpatrywać starszych kolegów. On jest utalentowany, ale jeszcze nie da jakości na boisku.
Mówiąc o napastnikach, czy brak Marcina Robaka będzie osłabieniem Pogoni?
Analizując to dokładnie, to Pogoń wygrała pierwszy mecz i strzeliła trzy bramki. Ta drużyna nie pokazała, że jest osłabiona. Z drugiej strony Robak jest królem strzelców i został wybrany przez Canal Plus najlepszym napastnikiem ekstraklasy i teraz odszedł, to znaczy, że zespół jest osłabiony.