Kanonada w Zabrzu: Górnik – Śląsk 3:3
Śląsk nadal czeka na pierwsze tegoroczne zwycięstwo. W Zabrzu podopieczni Tadeusza Pawłowskiego wychodzili na prowadzenie dwukrotnie, ale lekkość tracenia goli przez niedawnego wicelidera jest nieznośna. Jakuba Wrąbla pokonywali Roman Gergel, Łukasz Madej i z rzutu karnego Mariusz Magiera. Dzięki golom braci Paixao i Mateusza Machaja wrocławianie ugrali jeden punkt.
Trener Śląska za pauzującego Lukasa Droppę po raz pierwszy w tym roku wstawił do podstawowego składu Machaja, a ponadto posadził na ławce Kamila Dankowskiego, wracając do ustawienia z Robertem Pichem. Słowak mógł szkoleniowcowi odwdzięczyć się już w 3 minucie, ale – dobijając strzał Marco Paixao – z kilku metrów trafił w bramkarza Pavola Steinborsa. Początek spotkania wskazywał więc na to, że problemem WKS-u, podobnie jak z Jagiellonią – znów może być brak skuteczności. Analogie nie skończyły się na tej jednej setce, bo Górnik w odpowiedzi od razu już strzelił gola. Spod linii piłkę wrzucił Madej, Wojciech Luczak nieczysto trafił ją głową, ale na długi słupek nabiegał Gergel. Słowak oddał z bliska silni strzał i zmieścił piłkę między Wrąblem a słupkiem.
Śląsk trzymał piłkę, próbował budować cierpliwie akcje, lecz grał zbyt wolno. A Górnik powinien prowadzić 2:0. Tym razem to Madej dostał doskonałe podanie (od Iwana), lecz źle pocelował lewą nogą i zmarnował sytuację sam na sam. We wrocławskim zespole najlepszy był Machaj, który ciągle był pod grą, ale tego samego nie można powiedzieć o braciach Paixao. Aktywniejszy od Portugalczyków był Robert Pich, ale Słowak irytował fatalnymi decyzjami, np. wtedy, gdy zamiast wyłożyć partnerom piłkę na piąty metr, wdał się w niepotrzebny drybling. W pierwszej połowie niecelnie strzelał jeszcze Machaj, a pod drugim polem karnym Wrąbel wyłapał strzał z wolnego Mariusza Magiery.
Gdy wydawało się, że WKS zejdzie na przerwę bez gola, jak w siedmiu poprzednich spotkaniach, Dudu wyrzucił piłkę z autu do Machaja, ten precyzyjnie zagrał ją przed bramkę, a tam Marco uprzedził Adama Dancha i płaskim uderzeniem zdobył swoją drugą bramkę w lidze. Nie byłoby tego gola, gdyby nie…kolejne już beznadziejne dośrodkowanie Dudu z kornera, po którym piłkarz Górnika stojący przy pierwszym słupku wybił ją poza linię boczną.
Lepiej w drugą połowę wszedł Śląsk. Po faulu na Pichu do piłki podszedł Machaj i – on także – po raz drugi w tym sezonie ekstraklasy trafił do siatki. Pomogli mu Madej i Iwan, odpowiedzialni za dziurę w murze. Szkoda, że przy okazji głupio zarobił żółtą kartkę i wyeliminował się z kolejnego ligowego meczu - z Legią. WKS po strzeleniu gola nadal dominował, ale rywala nie dobił. A niestety, obrona wrocławian monolitem nie jest. Madej strzelił co prawda gola-marzenie, w samo okienko, ale wszystko zaczęło się od fatalnej straty Pawła Zielińskego, a skończyło brakiem doskoku Krzysztofa Danielewicza.
W ofensywie coś się ruszyło. Na 8 minut przed końcem meczu Śląsk zdobył w końcu gola po akcji, w której piłka ładnie chodziła między wrocławianami. Marco zagrał do Grajciara, który zastąpił Machaja, a ten podał na prawo do Flavio, który wykorzystał bierność Magiery i strzałem w długi róg wyprowadził się na prowadzenie w klasyfikacji strzelców. To jego 13 gol w T-ME, ale zwycięstwa nie dał. Zrehabilitował się Magiera, który wykorzystał rzut karny w 85 minucie. Arbiter Mariusz Złotek podyktował go, ponieważ Tomasz Hołota ramieniem zablokował raczej niegroźny strzał Roberta Jeża. Trudno zwyciężać, tracąc gole tak łatwo.
Górnik – Śląsk 3:3 (1:1)
Bramki: Gergel 5, Madej 74, Magiera 85 –k. – M. Paixao 44, Machaj 52, Flavio 82
Górnik: Steinbors – Danch, Augustyn, Magiera, Grendel, Sobolewski, Gergel, Madej (90 Szeweluchin), Iwan (69 Skrzypczak), Kosznik, Łuczak (69 Jeż)
Śląsk: Wrąbel – Zieliński, Hołota, Celeban, Dudu Paraiba, Danielewicz (81 Calahorro), Hateley, F. Paixao, Machaj (65 Grajciar), Pich (73 Ostrowski), M. Paixao
Żółte kartki: Madej, Grendel – Machaj, Hołota
Sędziował: Mariusz Złotek
Widzów: 3000