Mateusz Piątkowski: Żadnych rozmów ze Śląskiem nie było
O rozstaniu i powrocie do Ekstraklasy. O spekulacjach na temat Śląska. O Tadeuszu Pawłowskim i o... grze w kręgle, opowiedział mi napastnik Wisły Płock - Mateusz Piątkowski.
Panie Mateuszu, Po ponad 1,5 rocznej przerwie wraca Pan na polskie boiska. Jakie wyzwania stoją przed Panem w Wiśle?
Cieszę się, że są spore oczekiwania wobec mojej osoby. Bardzo lubię wyzwania i mam nadzieję, że sprostam oczekiwaniom. Przyszedłem tu zdobywać bramki i mam zamiar to robić.
Czy po tym zimowym okresie przygotowawczym czuje Pan stuprocentową gotowość do gry?
Mieliśmy dosyć krótki okres przygotowawczy, odbyły się dwa zgrupowania, jedno w Polsce drugie na Cyprze. Bardzo dobrze czuję się w drużynie, szybko się tutaj zaaklimatyzowałem. Na pewno pomaga to, że w zespole gra wielu Polaków, a także zawodnicy, z którymi już wcześniej pracowałem. Ja jestem bardzo głodny gry i chciałbym już zaprezentować swoje umiejętności na boisku.
Śledził Pan jesienne zmagania w Ekstraklasie? Jak ocenia Pan dyspozycję Wisły na drugą część sezonu?
Dokładnie tak. Oglądałem, może nie wszystkie mecze, ale większość spotkań w polskiej Ekstraklasie udało mi się zobaczyć. Z tą ligą jestem bardzo dobrze zaznajomiony. To w jakiej dyspozycji jesteśmy, będzie można stwierdzić po najbliższym spotkaniu ligowym.
Na inaugurację rundy wiosennej zmierzycie się ze Śląskiem. Przeciwko tej drużynie zagra Pan po raz piąty w Ekstraklasie. Jakie są plany trenera Kaczmarka na to spotkanie?
Pewne ustalenia są, jak na razie w analizie. Jakieś przymiarki względem składu już są widoczne, ja też mam swoje przypuszczenia, ale jak to będzie, to tak naprawdę - dowiemy się w niedziele.
Ten pierwszy mecz na inaugurację ma zawsze sporo niewiadomych. Na podstawie sparingów i przygotowań, które odbywały się w różnych warunkach klimatycznych, to trudno ocenić jednoznacznie. Jesteśmy sąsiadami w tabeli ze Śląskiem. Psychologicznie to spotkanie będzie dla nas ważne, bo każdy chciałby dobrze zainaugurować rundę wiosenną i zgubić tego bezpośredniego rywala.
Gdy pojawiły się spekulacje na temat pańskiego przejścia do Śląska, kibice bardzo się ucieszyli. Od Pana miała rozpocząć się repolonizacja drużyny. Dlaczego nie zasilił Pan ostatecznie szeregów wrocławskiego zespołu?
W tym temacie było więcej spekulacji niż jakiegoś wzajemnego zainteresowania. Mi tak naprawdę najbardziej zależało na tym, żeby podpisać kontrakt z klubem i rozpocząć przygotowania do rundy. Wisła była bardzo konkretna, od początku wiedziała czego chce. Nie zastanawiałem się długo i podpisałem umowę. Można powiedzieć, że ze Śląskiem nie było żadnych rozmów.
W końcu jest Pan związany z regionem i występował Pan w drużynie ze stolicy Dolnego Śląska (Polar Wrocław). Jak wspomina pan pracę z legendą WKS-u, trenerem Tadeuszem Pawłowskim?
Rzeczywiście, za czasów bardzo młodzieżowych występowałem w Polarze. Przez pewien okres miałem okazję trenować u Tadeusza Pawłowskiego. Bardzo pozytywnie wspominam jego osobę. Byłem bardzo młodym zawodnikiem, a trener już wtedy dał mi cenne wskazówki, które gdzieś tam w seniorskiej piłce wykorzystałem. Cieszę się, że miałem okazję z nim współpracować. Być może w przyszłości będzie jeszcze taka okazja.
Na mecz ze swoją byłą drużyną będzie musiał Pan trochę poczekać. Rozstanie z Jagiellonią nie przebiegło w dobrej atmosferze. Z perspektywy czasu ma Pan żal, niedosyt? Mógł Pan zostać przecież królem strzelców w sezonie 2014/2015.
To jest przykra sprawa. Jagiellonia to jest klub, w którym długo występowałem i miałem możliwość się wypromować. Zawdzięczam sporo temu klubowi i zawsze trzymam kciuki za zespół. Dalej utrzymuje kontakt z chłopakami, z którymi grałem. Rozstanie nie było wymarzone, ale nie było też zależne ode mnie. Wówczas podjąłem decyzje, że chcę poszukać nowych wyzwań, coś zmienić. Szkoda, bo była przede mną szansa zdobycia korony króla strzelców i wywalczenia z drużyną czegoś więcej, ale stało się, jak się stało.
Przy okazji wizyty w Białymstoku miałam okazję dowiedzieć się, że celność to Pana specjalność nie tylko, jeśli chodzi o zdobywanie bramek. W jednej z białostockich kręgielni pobił Pan swego czasu wszelkie rekordy. Gra w kręgle to hobby, rodzaj wypoczynku?
Dokładnie tak (śmiech). Rzeczywiście dobrze jest czasem wyjść, spędzić aktywnie czas. Gra w kręgle to fajny sposób na nudę, dlatego lubię tę formę rozrywki.