Skoro było tak dobrze, to czemu było tak źle?
W bardzo ważnym meczu wrocławianie przegrali u siebie z Arką Gdynia 1:2 (1:1) i mocno skomplikowali sobie sytuację w tabeli. Goście są rywalem Śląska w walce o czołową ósemkę, tymczasem zgarnęli z Wrocławia trzy punkty.
Śląsk chcąc od początku narzucić swój styl gry, długo utrzymywał się przy piłce i starał się zagrażać bramce gości. Dwoma dobrymi wrzutkami popisał się Cholewiak, lecz piłka mijała się z Robakiem. Próbował też Michał Chrapek, uderzając z dystansu, lecz nie trafił on w światło bramki. Ładnie urwał się obrońcom Robert Pich, lecz mając kilka opcji dogrania piłki do partnerów, zdecydował się na strzał. Był to niestety najgorszy możliwy wybór, ale widać, że Śląsk jest w gazie i bardzo dobrze rozpoczął to spotkanie.
Długo Arka nie mogła znaleźć sposobu jak odpowiedzieć na ataki wrocławian. W końcu do prostopadłej piłki ruszył Rafał Siemaszko, zostawiając za plecami Brozia. Na szczęście dla obrońcy Śląska zdążył on z interwencją i naprawił swój błąd. Później ładnie piłkę przejął Pałaszewski przed polem karnym Steinborsa, podał do Picha którego strzał niestety zablokował obrońca Arki. Akcja za akcją, a Śląsk wydawał się dopiero rozkręcać. Chrapek oszukał przeciwnika przyjęciem kierunkowym, wrzucił piłkę na głowę Robaka, a ten z obrońcą na plecach oddał strzał głową. W ostatniej chwili do piłki zdążył bramkarz gości, broniąc się przed stratą gola. W 23. minucie po rzucie rożnym faulowany był Mateusz Cholewiak, lecz mimo fali protestów na trybunach sędzia nie zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego. Bardzo dobrze prezentował się Maciej Pałaszewski. Nie tylko w defensywie gdzie starał się odbierać możliwie każdą piłkę, ale też w ofensywie, gdy po jego dograniach ręce same składały się do oklasków.
W 33 minucie pierwszą groźną akcją pokazali się goście. Po dośrodkowaniu z lewej strony boiska piłkę głową uderzał Kolev. Na posterunku był jednak Słowik i kapitalną interwencją zatrzymał napastnika gości. Kilka minut później znów piłkę przejął Pałaszewski, dograł do Robaka, który bardzo źle przyjął sobie piłkę.
W 39. minucie niesamowitym wyczynem popisał się siedemnastoletni Mateusz Młyński. Wszedł w pole karne Śląska, ograł trzech obrońców a na koniec bramkarza i zdobył bramkę, wyprowadzając zespół Arki na prowadzenie. Mimo widocznej przewagi i kilku bardzo dobrych sytuacji Śląsk zachował się fatalnie w defensywie i poniósł za to karę.
Co los zabrał, to oddał wrocławianom, tuż przed końcem pierwszej połowy. Damian Zbozień przyjął sobie piłkę ręką, na co początkowo nie zareagował sędzia. Po wideoweryfikacji VAR jednak nie było żadnych złudzeń i rzut karny dla Śląska stał się faktem. Do piłki podszedł Robak i pewnie wykorzystał jedenastkę. Po strzelonej bramce zawodnicy wykonali tzw. kołyskę dla nowonarodzonego synka Robaka. Chwilę później sędzia zakończył pierwszą połowę.
Drugą część spotkania rozpoczęliśmy z wysokiego „C”, gdyż Robert Pich miał okazję z piątego metra pokonać Steinborsa, lecz niestety trafił w obrońcę. Śląsk od początku dominował i ani myślał oddać przewagi rywalom. Niestety nieporadność w obronie to była pięta achillesowa Śląska. Prawym skrzydłem ruszył zawodnik Arki, do którego Cholewiak był ewidentnie spóźniony, dograł do Jankowskiego, który pozostawiony sam sobie przez Celebana z zimną krwią pokonał Słowika. WKS na początku pierwszej połowy przegrywał z Arką 1:2.
Gospodarze próbowali odrabiać straty, lecz bezskutecznie. Po akcji Pałaszewskiego piłkę dogrywał Broź prosto na głowę Cholewiaka, który uderzył wysoko ponad bramkę. Podopieczni Tadeusza Pawłowskiego wydawali się nie myśleć o wyniku, tylko cały czas grać swoją piłkę. W 63. minucie na boisku pojawił się Farshad w miejsce Michała Chrapka. Gra jakby zamarła po tym wydarzeniu. Obie drużyny nie potrafiły rozegrać żadnej składnej akcji i niewiele wynikało z poczynań zawodników na boisku. Coraz to gorsze zagrania były kwitowane oburzeniem ze strony trybun. W 75. minucie za symulowanie faulu w polu karnym został ukarany Robert Pich. Po wejściu na boisko Farshada, a później Gąski gra wrocławian nieco się ożywiła, lecz dalej brakowało konkretów. Wystarczy spojrzeć w statystyki gdzie Śląsk do 80 minuty miał 13 sytuacji podbramkowych, a tylko 2 strzały celne. W 86. Minucie groźny strzał celny oddał Pich po dośrodkowaniu Cotry, lecz poradził sobie bramkarz gości. Chwilę później podobną sytuację miał Gąska, lecz uderzył prosto w bramkarza.
Mogłoby się wydawać, że gospodarze walą głową w mur. Z minuty na minutę coraz to bardziej wymyślnymi akcjami próbowali zagrozić bramce Arki lecz nieskutecznie. Zawsze brakowało tej kropki nad „i” żeby zdobyć chociaż wyrównującą bramkę. Niestety wszelkie starania spełzły na niczym i Śląsk przegrywa mecz z Arką 1:2.
Śląsk Wrocław - Arka Gdynia 1:2 (1:1)
0:1 - Młyński 40'
1:1 - Robak 45' (k)
1:2 - Jankowski 48'
Śląsk: Słowik - Broź, Celeban, Golla, Cotra - Augusto, Pałaszewski (76. Radecki) - Pich, Chrapek (64. Farshad), Cholewiak (74. Gąska) - Robak
Arka: Steinbors - Zbozień (73. Socha), Maghoma, Helstrup, Marciniak - Nalepa (81. Danch), Deja - Młyński (59. Siemaszko), Janota, Jankowski – Kolev
Żółte kartki: Augusto, Broź, Pich - Młyński
Sędzia: Paweł Raczkowski
Widzów: 9 195