Płacheta - rozwój na pierwszym miejscu
Choć ma 21 lata, zdążył już w swoim piłkarskim życiu pokonać długą i krętą drogę, by z rodzinnego Łowicza trafić do Wrocławia. W jej trakcie gościł w Łodzi, Warszawie, Siedlcach i Bielsku-Białej, w międzyczasie zahaczając za zachodnią granicę. Nowy lewoskrzydłowy Śląska jeszcze 2 lata temu walczył w 3. lidze niemieckiej, a teraz chce zawojować ekstraklasę, tak jak szturmem podbił jej zaplecze. Gdzie tkwi granica jego potencjału? Utalentowany pomocnik jest tak skupiony na swoim rozwoju, że może za dwa lata w Anglii czy Hiszpanii komentatorzy będą uczyć się jak poprawnie wymawiać: Przemysław Płacheta. Po rozmowie z nim jednego można być pewnym – „sodówka” mu nie grozi.
Zaliczyłeś już w swojej karierze 9 klubów. Czytając wcześniejsze wywiady, których udzieliłeś, odniosłem wrażenie, że te zmiany były w dużej mierze efektem Twojej ambicji, by nie marnować czasu i iść cały czas piłkarsko do przodu.
Na pewno w jakiejś części rzeczywiście zadecydowały moje ambicje. Nie zawsze w każdym klubie zawodnik czuje, że to jest jego miejsce i wtedy szuka się wyjścia na dobrą drogę. Czasami też dochodzą inne aspekty, nie tylko piłkarskie. Mimo wszystko nie zamieniłbym tej drogi, którą przeszedłem na inną, bo dzięki temu jestem tu, gdzie jestem. Idę cały czas do przodu i to mnie przede wszystkim interesuje, na tym się skupiam. Zawsze na pierwszym miejscu stawiam swój rozwój.
Przeglądając twoje piłkarskie CV szczególną uwagę zwraca RB Lipsk. Gdy trafiłeś tam w 2015 roku trwała budowa fundamentów klubu.
Pamiętam, że jak przyjechałem, to budynek akademii był już postawiony, ale przez około 1,5 miesiąca trwało wykańczanie w środku. Po tym okresie ja i inni zawodnicy przyjezdni wprowadziliśmy się do akademii. Na pewno będąc tam czuć było różnicę w porównaniu do tego, czego doświadczyłem w Polsce. Tam piłkarz miał wszystko, naprawdę wszystko, w każdym aspekcie, było wszystko dostarczone, by każdy mógł się rozwijać.
Pojawiał się też temat wrogości kibiców i otoczenia do tego nowobogackiego klubu.
Może takie coś bywało, ale mnie i innych młodych zawodników to nie interesowało. Mieliśmy szkolenia na ten temat i każdy wiedział dobrze po co tam jest, po co tak naprawdę znajduje się w Red Bullu, a nie zajmował się całą otoczką. Na tamten moment, to nie był ten czas, żeby się zajmować kibicami i innymi rzeczami poza piłką. Najważniejsze, co trzeba było robić, to trenować i doskonalić się.
Patrząc z perspektywy czasu nie pojawiają się myśli, że może jednak warto było zostać dłużej i jeszcze powalczyć o możliwość przebicia się do pierwszej drużyny?
Nie jestem osobą, która z góry stawia się na straconej pozycji i na pewno jakaś szansa była, ale wtedy uważałem, że najlepsze dla mnie będzie, patrząc z punktu widzenia dalszego rozwoju, żeby pójść do innego klubu.
Jak wspominasz trenera Ralfa Rangnicka?
To jest trener konkretny. Lubi zawodników dobrze wykonujących pracę, zadania które mają do wykonania. Bardzo dobry trener, potrafiący przekazać informacje zawodnikowi, pomóc mu, żeby lepiej wyglądał na boisku.
W Niemczech grywałeś na pozycji lewego obrońcy, ale wspominałeś, że nie czujesz się dobrze jako obrońca. Nie chciałeś zostać drugim Łukaszem Piszczkiem, tylko z lewej strony boiska?
Dużo mi to pomogło, bo jako skrzydłowy powinienem też dobrze pracować w obronie. Jako zawodnik dużo lepiej się czuję wyżej, wiem, że tam mogę dać drużynie najlepsze, co potrafię. W Red Bullu grałem też w ataku, czy na „10” i to dało cenne doświadczenie. Wiem jak zawodnik na innej pozycji może się zachowywać, dzięki temu lepiej rozumiem grę.
Wróćmy z ziemi niemieckiej do Polski. Ostatni sezon, który spędziłeś w Podbeskidziu był dobry w Twoim wykonaniu. Patrząc jednak na statystyki może zastanawiać, że tylko w 7 z 25 meczów wystąpiłeś przez 90 minut. Brakowało sił w końcówkach?
Wydaje mi się, że decyzje trenera nie wynikały z braku moich sił. Dobrze się czułem na boisku, w każdym meczu mógłbym zagrać do końca, bo byłem dobrze przygotowany do sezonu. Trener takie decyzje podejmował, ja to akceptowałem i pracowałem dalej. W ciągu dwóch lat gram coraz więcej, wszedłem do seniorskiej piłki i czuję, że krok po kroku staję się coraz lepszy.
Pozostając w kręgu liczb – zanotowałeś 6 goli i 2 asysty. To zadowalający wynik?
Było 6 goli i 3 asysty, ale tak naprawdę ten dorobek powinien być większy. Wydaje mi się, że o 3 bramki powinny jeszcze więcej, bo oglądaliśmy analizy pomeczowe i powinny być uznawane. Wtedy te liczby byłyby jeszcze lepsze, ale chciałbym jeszcze więcej strzelać i asystować – do tego dążę.
Oglądając pierwszą akcję z filmu z Twoimi popisowymi akcjami, widać efektowne zagranie piłki między nogami przeciwnika. Powiedz szczerze – taki był zamiar czy wyszło trochę przypadkowo?
Nie było w tym przypadku. Lubię taką grę i czuję się w niej dobrze. Oczywiście wszystko jest podporządkowane korzyści drużyny. Jeśli potrafię coś takiego robić, to muszę maksymalnie to wykorzystywać dla dobra drużyny, nie chodzi o popisywanie się.
Na pierwszoligowych boiskach zaliczyłeś też uraz głowy i 8 szwów na czole. Nie został po tym starciu jakiś uraz, ślad w psychice?
Psychicznego raczej nie ma, ale został ślad widoczny [pokazuje z uśmiechem na bliznę]. Taka jest piłka, normalne, że zdarzają się takie rzeczy. Na pewno głowy nie będę się bał wkładać.
Pomocne przy zdobywaniu goli były rady od starszego brata – napastnika?
Przede wszystkim za młodu, jak mieliśmy czas razem wychodzić i trenować, to zawsze mi podpowiadał. Trenowaliśmy razem, jak byłem w Polsce.
Choć byłeś powoływany do kadr młodzieżowych to zaliczyłeś w nich tylko epizody. Czułeś, że konkurenci byli wtedy lepsi?
Zawsze decyzje personalne podejmuje szkoleniowiec. Sam nie miałem odczucia, żebym był gorszy. Dla mnie podstawą jest nastawienie, że każdy jest takim samym człowiekiem i nie czuję się gorszy. Wychodzę na boisko, na trening czy mecz, żeby pokazać to co mam najlepszego.
Zagrałeś na niedawnych ME U-21. Jak wspominasz mecz z Hiszpanią?
Wygrała drużyna lepsza. Jestem zadowolony, że dostałem szansę debiutu. Dało mi to kilka nowych pozytywnych doświadczeń i to cieszy.
Co przekonało Cię do przyjęcia oferty Śląska?
Było kilka opcji do wyboru, ale po rozmowie z trenerem i dyrektorem sportowym przemyślałem wszystko, przeanalizowałem razem z menadżerem, rodziną i dziewczyną i podjąłem decyzję, że to będzie najlepszy krok dla mojego dalszego rozwoju. Popatrzyłem też, jak klub się prezentował ostatnio i mi się ta wizja spodobała. Jest tu fajna drużyna, a teraz mamy ważny czas przygotowań do ligi.
Na zgrupowaniu w Rogli chyba czujesz się jak u siebie, bo okolica podobna nieco do Bielska-Białej.
Rzeczywiście podobne miejsce, jak w Podbeskidziu. A co do pierwszych wrażeń, to murawa jest bardzo dobrze przygotowana, nie pozostaje nic, jak tylko trenować. W górzystym terenie można też lepiej przygotować wytrzymałość tlenową, wydaje mi się, że to dobry wybór na zgrupowanie.
Któryś ze starszych zawodników wziął Cię może pod swoje skrzydła i wprowadza do drużyny?
Mam kontakt zarówno z młodszymi, jak i ze starszymi. Poznajemy się, ale chłopaki dobrze mnie przyjęli, od pierwszych chwil dobrze się tutaj poczułem.
Z jakimi nadziejami przychodzisz do Śląska? Stawiasz sobie jakieś cele co do liczby minut, goli, asyst? Konkurencja jest silna i łatwo o miejsce w składzie nie będzie.
Szczerze, podchodzę do tego podobnie, jak przy każdej zmianie klubu. Walczę o pierwszy skład i to jest mój cel, nie spoglądam na innych. Najważniejsze to złapać odpowiednią formę dzięki dobrym treningom. To podstawa, która pozwoli mi walczyć o pierwszy skład. Nie narzucam sobie presji liczb. W każdym meczu można mieć asysty i bramki, ale najważniejsza jest korzyść dla drużyny i wygrywanie.
Czy analizowałeś sytuację pod kątem młodzieżowców w klubie, jeden z Was będzie musiał zagrać w każdym meczu?
Nie podchodziłem do tego tak. Mam 21 lat i gram w seniorskiej piłce. Jeśli chcę zrobić kolejny krok do przodu, to muszę rywalizować z doświadczonymi seniorami o miejsce w składzie. Oczywiście też przy okazji się uczyć od nich.
Czego kibice Śląska mogą spodziewać się od gry Przemysława Płachety?
Przede wszystkim zaangażowania, walki i tego co potrafię – rajdów, dryblingów, dośrodkowań, strzałów. To będę chciał pokazać i wierzę, że przełoży się to na asysty i gole.
Obecność redakcji ŚLĄSKnetu na zgrupowaniu w Słowenii możliwa dzięki wsparciu czytelników (www.slowenia.slasknet.com), m.in. firmie Uniwer-Trans (www.uniwertrans.pl). Dziękujemy!