Łabojko: Zwycięstwa w końcówce będą nas niosły
fot. Mateusz Porzucek | skomentuj (1)
– Z taką presją, jaką mamy teraz, chciałbym grać w każdym meczu – powiedział nam Jakub Łabojko, który początek sezonu zaczynał na ławce rezerwowych, ale w ostatnich dwóch spotkaniach grał już pełne 90 minut.
Wygraliście z Cracovią 2:1, ale to spotkanie do najłatwiejszych nie należało.
Tak, żadne z tych zwycięstw w tym sezonie nie przyszło nam łatwo. Poza tym – każde spotkanie jest w jakimś sensie trudne. Trzy punkty przeciwko Cracovii po prostu wywalczyliśmy na boisku.
Jak smakuje zwycięstwo wyrwane w końcówce meczu?
Takie wygrane cieszą najbardziej. W tamtym sezonie nam tego brakowało. Przeciwko Piastowi odwróciliśmy wynik, w końcówce przeciwko Cracovii też pokazaliśmy charakter. Pokazaliśmy, że potrafimy wygrywać trudne mecze u siebie i to zaprocentuje w przyszłości. Te zwycięstwa w końcówce będą nas „niosły”.
Jeśli Cracovia wykorzystałaby swoje sytuacje, Śląsk mógłby ten mecz przegrać.
Nie zgodzę się z tym, mogliśmy „zamknąć” to spotkanie wcześniej, okazję miał Adrian Łyszczarz. Gdybyśmy strzelili na 2:0, moglibyśmy spokojnie kontrolować ten mecz, a tak – wynik był otwarty do końca, obie drużyny walczyły o zwycięstwo. Wydaje mi się, że zasłużyliśmy na wygraną.
Mieliście problem, żeby dobrze wejść w ten mecz – będąc liderem odczuwacie presję? Dodatkowo na mecz przyszło sporo kibiców.
Nie, nie wydaje mi się, żeby ktoś był bardziej zestresowany. Graliśmy na Lechu przy 30 tysiącach widzów, więc liczba kibiców nie miała żadnego znaczenia. Coś na początku po prostu nie zagrało, ale bramka Roberta Picha na 1:0 trochę nas uspokoiła i zmieniła nasze nastawienie. Dziękujemy naszym kibicom, że tak licznie pojawili się na trybunach. Liczymy, że frekwencja będzie na kolejnych spotkaniach jeszcze większa, bo Wrocław to duże miasto.
Za twoimi plecami zadebiutował Israel Puerto – jak ocenisz jego występ?
W porządku, na treningach śmieją się z nas, że jesteśmy podobni siebie jak bracia. Zaliczył dobry występ, cieszymy się, że pomógł nam wygrać.
Przeciwko Cracovii trener postawił na dwóch ofensywnych środkowych pomocników i tylko na ciebie jako tego defensywnego, nie miałeś wrażenia, że momentami brakowało ci asekuracji?
Nie, wydaje mi się, że wytyczne trenera Lavicki dla wszystkich środkowych pomocników są takie same i każdy próbuje się z tego wywiązać jak najlepiej. Nie zmienia się system, tylko wykonawcy.
Kiedy w doliczonym czasie gry sędzia sprawdzał przy pomocy VAR zagranie ręką Stigleca w polu karnym, pewnie czekaliście jak na wyrok…
Tak, ale jeszcze zanim sędzia podbiegł do monitora zapytałem Dino o tę sytuację i powiedział mi, że miał rękę przy ciele i że z jego perspektywy nie powinno być karnego. Powinniśmy jednak ten mecz wcześniej „zamknąć” i spokojnie kontrolować wynik. Niestety w końcówce wkradła się nerwowość, ale ważne, że karnego nie było i spotkanie zakończyło się naszym zwycięstwem.
Presja, kiedy broniliście się przed spadkiem, a teraz presja bycia liderem – to inne uczucie?
Przed spadkiem jest zdecydowanie inna presja, nie gra się już tylko dla siebie, ale o życie dla całego klubu. Niektórym zawodnikom spadek kończy karierę w ekstraklasie, bo jak się spadnie, to później ciężko wrócić. Z taką presją, jaką mamy teraz, chciałbym grać w każdym meczu – walczymy co tydzień o trzy punkty i pierwsze miejsce.
Teraz przed wami wyjazd do Gdańska, jaki to będzie mecz?
Oby był podobny do tych wcześniejszych, czyli zakończy się naszą wygraną.