Telefon do rywala: Korona Kielce
Wielkimi krokami zbliża się piątek. W tym tygodniu to dzień szczególny, bowiem meczowy. Śląsk pojedzie do Kielc, gdzie zmierzy się z poważnie dołującą w tym sezonie Koroną. Aby dowiedzieć się czegoś więcej o drużynie rywali, porozmawialiśmy z Mateuszem Kaletą, redaktorem naczelnym portalu CKsport.pl.
Korona, podobnie jak Zagłębie, z którym ostatnio mierzył się Śląsk, ma nowego szkoleniowca. Mirosław Smyła nie wydaje się być jednak trenerem tak dobrym, aby stawiać go w jednym rzędzie z Martinem Sevelą. 50-latek prowadził już swój nowy zespół w dwóch spotkaniach, ale efekt nowej miotły tym razem nie zadziałał. Może to część jakiejś długofalowej strategii, której w Kielcach tak długo brakowało?
- Korona jest pogrążona w głębokim kryzysie. Nie wygrała meczu już od dwóch miesięcy i w dziewięciu spotkaniach tego sezonu strzeliła cztery bramki - tyle, ile wrocławianie potrafili zdobyć w jednym meczu. I choć w ostatnich dniach pojawiło się już więcej symptomów na poprawę gry Korony i wszyscy wierzyli, że to przełamanie przyjdzie, tak się nie stało. Kolejne niepowodzenia w tak kryzysowej sytuacji nie pomagają, a jeszcze mocniej dobijają - przede wszystkim psychologicznie. Korona potrzebuje przełamania, bramki, zwycięstwa. Jeśli ono przyjdzie, być może coś w tym zespole symbolicznie przeskoczy, a ten w końcu uwierzy w swoje możliwości i pójdą za tym też zdobycze punktowe. Promyk nadziei zapaliła zmiana szkoleniowca. Pod wodzą nowego trenera, Mirosława Smyły, Korona odniosła dwie porażki, ale na razie jest jeszcze za wcześnie na oceny i wyciąganie pochopnych wniosków.
W Kielcach liczą na sukces. Ten musi w końcu nadejść, bo każda passa, nawet najbardziej niechlubna, ma swój koniec. Tymczasem nie dziwi fakt, że kibice mają powody do obaw przed meczem ze Śląskiem. A obawy dotyczą przede wszystkim przekonania, że na ten sukces będą musieli jeszcze trochę poczekać.
- W pewnym sensie na przełamanie - ale zupełnie innego gatunku - liczy też Śląsk, bo cztery ostatnie mecze z jego udziałem kończyły się remisami. Wrocławianie są jednak w zupełnie innej sytuacji - patrzą na ligę z góry i będą starać się wrócić na pozycję lidera. Co więcej - w tym sezonie jeszcze nie przegrali, więc w Kielcach na pewno zrobią wszystko, aby tę passę podtrzymać. Zalety Śląska można wyliczać dalej - są jedną z najskuteczniejszych drużyn w lidze, do tego mają w swoich szeregach rozpędzonego Erika Exposito, który zwrócił na siebie oczy całej piłkarskiej Polski w ostatniej kolejce. Biorąc pod uwagę, że w tym sezonie Korona zachowała czyste konto tylko raz - w pierwszej kolejce - nietrudno o wskazanie faworyta piątkowego meczu.
Zarówno Śląsk, jak i Korona, grały we wtorek swoje mecze w Pucharze Polski. Wicelidera ekstraklasy pogrążył jego były zawodnik, Marcin Robak, zapewniając Widzewowi zwycięstwo. Korona pogrążyła się sama, a może za to dziękować swojemu bramkarzowi. Luka Kukić rozegrał swój pierwszy mecz w barwach klubu z Kielc i raczej szybko między słupki nie wróci.
- Rywalizacja w lidze przychodzi szybko po meczach 1/32 finału Pucharu Polski. Oba zespoły odpadły z tych rozgrywek już po pierwszym spotkaniu, więc szybko mają szansę na rehabilitację i naprawę podrażnionych ambicji.
Kto więc wygra to spotkanie?
- Często mówi się o tym, że ściany własnego stadionu pomagają gospodarzowi. Myślę jednak, że w piątek bez dwóch zdań to Śląsk będzie faworytem i w obecnej sytuacji przyjedzie do Kielc z jasnym celem - po zwycięstwo.