Cholewiak liczy, że doping kibiców poniesie Śląsk do zwycięstwa z Wisłą
Mateusz Cholewiak ostatni raz na boiskach ekstraklasy pojawił się niemal miesiąc temu w końcówce meczu z Jagiellonią Białystok. W kolejnych z powodu urazu nie znalazł się nawet w meczowej kadrze. Powrócił już jednak do pełni zdrowia, co potwierdził występ w niedawnym spotkaniu Śląska II. Cholewiak jest tym samym do dyspozycji trenera Vitezslava Lavicki na potyczkę z Wisłę Płock.
- Bardzo cieszę się z tego, że zagrałem 45 minut w meczu drugiej drużyny, żeby wrócić do rytmu meczowego, poczuć piłkę – mówił Cholewiak po meczu z rezerwami Górnika Zabrze. - Po urazie nie ma już ani śladu. Dobrze przepracowałem wcześniejszy tydzień przez meczem z Arką na rehabilitacji, potem trenowałem dodatkowo mocniej indywidualnie, żeby wrócić do dobrej dyspozycji fizycznej. Najważniejsze było, żeby ten uraz doleczyć, żeby nie było po nim śladu. Udało się i teraz pozostaje dalej ciężko pracować – wyjaśniał.
Cholewiak możne znaleźć się w meczowej kadrze Śląska na poniedziałkowy mecz z Wisłą Płock, ale realnie patrząc, na grę od pierwszej minuty nie ma co liczyć. - Jestem takim człowiekiem, że skupiam się na tym, na co mam wpływ i co mogę zrobić najlepiej dla siebie i drużyny. Jestem do dyspozycji trenera, a czy dostanę 15 czy 20 minut, to schodzi na dalszy plan. Będę chciał z każdej minuty na boisku wycisnąć jak najwięcej i pokazać, że Mateusz Cholewiak jeszcze w Śląsku jest – mówił.
Z pewnością cieszyłby się z takiego wejścia smoka, jak w meczu z Cracovią, gdy w 87 minucie zdobył efektownego gola, dającego WKS-owi wygraną. O zwycięstwo w poniedziałek nie będzie jednak łatwo, bo wrocławianie zmierzą się z liderem tabeli. - Twierdza Wrocław stoi mocno i chcemy ją utrzymać. Każdy mecz jest ciężki, ale pomaga gra przed własną publicznością, przy dopingu naszych kibiców. Wsparcie tego dwunastego zawodnika niesie. Liczę, że na stadion przyjdzie wielu kibiców i dopingiem poniosą nas do zwycięstwa i twierdza pozostanie niezdobyta – dodawał.
Czy wrocławianom gra się lepiej z drużynami z czołówki, które grają otwarty futbol? - Na pewno dużo trudniej gra się w ataku pozycyjnym, gdy przeciwnik całe 90 minut czeka na błąd i wyprowadzenie kontry. Jeżeli grają dwie drużyny chcące grać w piłkę, chcące się przy niej utrzymywać, jest łatwiej, bo sytuacji bramkowych jest wtedy zdecydowanie więcej. Jak będzie w poniedziałek, trudno powiedzieć. Wisła jest liderem i ogromny szacunek dla nich, za to skąd wyszła i gdzie jest teraz, ale my mamy swój potencjał, zawodników o wysokich umiejętnościach i wierzę, że jesteśmy w stanie wygrać z płocczanami – zapewniał.
Gdzie gracz zielono-biało-czerwonych upatruje przyczyn, zakończonej już na szczęście, serii meczów bez zwycięstwa? - Trudno znaleźć przyczynę. Złapaliśmy zadyszkę i ten mecz z Arką był przełomowy. Liczyliśmy na to, że zwycięstwo, szczególnie u siebie, daje wiarę, że idziemy dobrą drogą i że teraz wrócimy na zwycięską ścieżkę. Nie uważam, że fizycznie wyglądaliśmy w tych meczach gorzej, jesteśmy bardzo dobrze przygotowani. Mamy siły na to, żeby walczyć przez 90 minut, a kilka meczów pokazało, że potrafiliśmy walczyć o wynik w końcówkach. W każdej drużynie przychodzi taki gorszy okres, ale udało się go zakończyć pozytywnie w meczu z Arką. Teraz mamy kolejny mecz u siebie i trzeba zrobić wszystko, żeby trzy punkty zostały we Wrocławiu!