Mączyński: Wróciliśmy na ścieżkę, którą sobie założyliśmy
własne | skomentuj (0)
Wyczerpujący pomeczowy wywiad ze strzelcem zwycięskiej bramki, kapitanem WKS-u, Krzysztofem Mączyńskim.
Twierdza Wrocław zostaje nienaruszona.
To bardzo ważne trzy punkty dla nas. Najważniejsze, że wykonaliśmy założenia przedmeczowe, bo nawet utrata bramki, która nie musiała mieć miejsca, nie spowodowała, że spuściliśmy głowy. To droga, którą sobie obraliśmy w kontekście kolejnych spotkań. Po straconej bramce gramy to samo. To jest na plus, a do tego cieszy nas zwycięstwo, bo zostały już cztery kroki, musimy wydobyć z siebie maksimum, bo przed nami ważne spotkania.
Strzeliłeś gola w kolejnym meczu.
To, kto strzela, nie ma znaczenia, najważniejsze jest dobro zespołu i trzy punkty, o które tutaj ciężko walczymy. Przed sezonem założyliśmy, że musimy rozdzielić bramki. Nie mamy Marcina, rozkładamy to na cały zespół i cieszy to, że widać drużynę. Idźmy tą drogą, a może być dobrze.
Spotkanie raczej bez sentymentu? Radość po golu...
Ja sentyment zawsze będę miał do Wisły. Sytuacja, która powstała jest rozdmuchiwana przez ludzi, nie mających pojęcia o niektórych sprawach. Cieszyłem się, bo cieszę się z każdej bramki dla Śląska, dziś gram w tym klubie i to jest najważniejsze. Podziękowania dla kibiców, bo czułem na boisku ich wsparcie, pomagali nam i szanuję to. Wielka klasa kibiców.
Czy trener ma magiczny sposób na przygotowanie mentalne drużyny? To trzeci mecz we Wrocławiu, kiedy przegrywacie, dwukrotnie wygraliście, a raz wycisnęliście remis. Jest konsekwencja w grze, po golu graliście swoje, nie popadliście w panikę.
To zasługa pracy, którą wykonujemy każdego dnia. Rozmowy, analizy, zachowania po straconych golach. Wróciliśmy na ścieżkę, którą sobie założyliśmy. Mieliśmy chwilowy zastój, nie wygraliśmy 7 kolejnych spotkań, nie wiem, czy to było jakieś rozluźnienie. Wróciliśmy i chcemy to kontynuować, trener Lavicka jest specjalistą od przygotowywania zespołu pod konkretnego przeciwnika i przede wszystkim wszyscy to zaakceptowali. Nie ma kręcenia nosem, jedziemy na tym samym wózku, nie patrzymy na to, co było w tamtym sezonie. Mówiłem już, że dla nas priorytetem jest najbliższy mecz i tak do tego podchodzimy. Zostały cztery duże kroki i musimy z siebie wydobyć maksimum.
Jak dużą wagę trener i sztab przykładają do tego, by od początku być skoncentrowanym na maksa? Mecz z Wisłą pokazuje, że szybko potraficie wejść w mecz, a to jest coś, z czym wiele innych zespołów ma problemy.
Nie ma chyba w Polsce zespołów perfekcyjnie wychodzących spod wysokiego pressingu. Jeśli jest odpowiednio zrobiony, to nie ma na to mocnych. To jest efekt pracy, ale nie tygodniowej, tylko niemal rocznej pracy na treningach ze sztabem. Przychodzicie na treningi, widzicie, ile przykładamy do tego wagi, do taktyki. Jeśli ktoś zaśpi, pressing nie wyjdzie i traci się bramki. Ostatnia sytuacja w meczu Legii - próbowali pressingu i dostali bramkę. Zawodnik musi brać odpowiedzialność za to, co robi i to jest najważniejsze.