Lavicka: Jeśli trzeba kogoś przycisnąć do ściany, nie mam z tym problemu (WYWIAD)

15.01.2020 (09:19) | autor : Paweł Kot, Wojtek Peciakowski
źródło: isport.blesk.cz | skomentuj (10)

– Na początku staraliśmy się utrzymać styl i intensywność szkolenia jak w Czechach, ale zdałem sobie sprawę, że w Polsce jest nieco inaczej, musiałem spuścić z tonu – powiedział trener Vitezslav Lavicka w wywiadzie, którego udzielił czeskiemu portalowi isport.blesk.cz. Rozmowa jest na tyle ciekawa, że postanowiliśmy przetłumaczyć dla Was jej najlepsze fragmenty.



 

Stepan Filipek: Nie wiem, o co chodzi, ale Czesi są chyba mniej zainteresowani Polakami niż na odwrót. Też to czujecie?

Vitezslav Lavicka: Słyszałem to już nie tylko w kontekście polskiego futbolu, ale także samej Polski. Kiedy byłem w Czechach, nie miałem pojęcia, że kiedykolwiek będę tam [w Polsce] pracować. Ale po roku widzę, że jesteśmy podobni, chociaż pod pewnymi względami Czesi i Polacy bardzo się różnią.

Czy w porównaniu ze statusem, jaki miał pan w Czechach, nie czuje się pan nieco na uboczu w polskiej lidze, mimo czwartego miejsca?

Kiedy podpisałem kontrakt z kadrą U21, zastanawiałem się, co będzie dalej. Bardziej mnie pociągała praca za granicą, nawet gdzieś na świecie niż przebieranie w ofertach w Czechach. Potem były dwie poważne oferty z Polski. Nie żałuję objęcia posady szkoleniowca Śląska Wrocław. Jestem szczęśliwy, lubię swoją pracę, mam wokół siebie ludzi, którzy rozumieją piłkę nożną i robią wszystko, byśmy mogli się rozwijać. Zabrałem ze sobą z Czech kolegę, Zdenka Svobodę, z którym wcześniej pracowałem w Sparcie. Jest świetnym trenerem, ale jeszcze lepszym człowiekiem. Ma żyłkę hazardzisty i ma coś do powiedzenia światu. W sztabie znajdują się także asystenci „lokalni” - Paweł Barylski, Łukasz Czajka, trener bramkarzy Krzysztof Osiński i trener przygotowania fizycznego Michał Polczyk. Jak do tej pory, bardzo dobrze układa się nasza trenerska międzynarodowa współpraca. Pracujemy wspólnie, każdy ma ważne miejsce w hierarchii. Czuję to nie tylko teraz, gdy jesteśmy w ósemce. Było tak również w trudniejszych momentach, gdy groziło nam widmo spadku.

Uratowaliście się...

Tak, ale Zdenek i ja przybyliśmy do Wrocławia rok temu wiedząc, że to nas czeka. Było oczywiste, że będziemy walczyć o utrzymanie. W pewnym momencie było naprawdę niebezpiecznie, ale pod koniec sezonu mieliśmy zwycięską serię i uratowaliśmy Ekstraklasę.

Co zachęciło pana do podjęcia pracy w klubie zagrożonym spadkiem?

Miasto jest większościowym właścicielem. Ostatnio często zmieniali się prezesi, zawodnicy i trenerzy. Przekonali mnie ludzie, z prezesem Piotrem Waśniewskim i dyrektorem sportowym Dariuszem Sztylką na czele. Piotr Waśniewski odniósł wiele sukcesów w Śląsku i przedstawili mi podobną wizję do tamtej. To mi się spodobało. Z ekonomicznego punktu widzenia nie jesteśmy na poziomie Legii Warszawa czy Lecha Poznań, ale Wrocław to duża aglomeracja z ponad sześćset tysiącami mieszkańców, a klub ma wielu fanów na Dolnym Śląsku. Mamy piękny stadion, który nie jest obcy Czechom. Nasza reprezentacja rozegrała na nim wszystkie mecze grupowe EURO 2012.

Co nowego poznał pan w Polsce? Czym różni się lokalne środowisko piłkarskie od czeskiego?

Wielką niespodzianką jest dla mnie duże zainteresowanie fanów i mediów piłką nożną. Polska jest około cztery razy większa niż nasz kraj. Ekstraklasa jest bardzo dobrze prezentowana z marketingowego punktu widzenia, wszystkie mecze są transmitowane w telewizji na kanale płatnym, a jeden mecz w kolejce również w telewizji publicznej. Moim zdaniem poziom meczów jest bardzo dobry. W drużynach jest wielu obcokrajowców, w każdym zespole jest kilku, a oni często robią różnicę pod względem jakości.

W Polsce jest problem z rasizmem. Lubambo Musonda z Zambii jest zawodnikiem Śląska. Czy miał jakieś problemy?

Część polskich fanów z niezadowoleniem przyjmuje graczy o innej karnacji. Ale Musonda dobrze wpasowuje się w drużynę, jest typem szybkiego skrzydłowego, który ma jakość, a także jest miłym facetem z charakterem. Może dlatego łatwiej było fanom go zaakceptować. Kibice go lubią.

Czy oczekiwano od pana znajomości języka polskiego? Było to ważne przy negocjowaniu kontraktu?

Nie czułem, żeby tego chcieli. Ale Zdeněk Svoboda i ja zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy jak najszybciej nauczyć się podstaw języka polskiego. Nie śmiem twierdzić, że mówię płynnie po polsku, ale staram się, aby gracze mnie zrozumieli. Czasami używam również czesko-słowacko-polskiego. (śmiech)

Przez pierwsze dwa miesiące miałem na konferencjach czeskiego tłumacza, teraz już sobie radzę sam. Myślę, że Polacy docenili to, że staramy się mówić w ich języku. W szatni z Zdenkiem mówimy po polsku, a kiedy musimy coś wyjaśnić obcokrajowcom, nie mamy problemu z przejściem na angielski. W skład zespołu wchodzi również dwóch facetów ze Słowacji, Matus Putnocky i Robo Pich, którzy również sobie radzą. Co więcej, ich mentalność jest bardzo bliska Czechom i Polakom.

Polacy są postrzegani jako bardzo dumny naród. Odczuł pan to?

Tak, Polacy są dumni ze swojego kraju. Jeśli spojrzysz na ich burzliwą historię, zrozumiesz dlaczego. Jeśli się nie mylę, to właśnie Śląsk był kiedyś częścią Niemiec, ale dawno temu był pod władaniem czeskich władców. Ludzie tu są dumni ze swojego regionu i całej Polski.

Czy kibice Śląska się wyróżniają?

Czasami sprawia nam to problem. Jak wszędzie w świecie futbolu, nie wszyscy są przyzwoici, stanowią większość i przychodzą nas wspierać. Nawet w trudnych chwilach. Ale istnieje radykalny ułamek kibiców Śląska, który również kibicuje i robi świetną atmosferę, jednak zdarzają się mecze, w których doping schodzi na dalszy plan. Widziałem to dwa razy jesienią. Historycznie między Śląskiem a Widzewem Łódź panuje wielka wrogość. Kiedy graliśmy z nimi w pucharze, nasi fani zrobili w ciągu kilku minut taki bałagan, że zostali wyrzuceni ze swojego sektora. I muszę przyznać, że w ogóle nam tym nie pomogli.

A drugi przypadek?

Najnowszy przykład pochodzi z naszego domowego meczu z Legią Warszawa. Zainteresowanie fanów było ogromne, przyszło ponad 30 tys. widzów, a atmosfera była świetna. Ale po piętnastu minutach kibice z młyna odpalili flary i fajerwerki, przez co mecz przerwano i byliśmy blisko kary walkowera. Oczywiście były represje: musieliśmy rozegrać kolejny mecz u siebie przed pustym stadionem, a grzywna dla klubu była bardzo wysoka. Są to minusy lub gorsza strona polskiego futbolu. Ale wiem, że w naszym kraju lub w innych częściach świata są podobne problemy.

Jak fani reagowali na walkę o utrzymanie wiosną?

Kibicowali. Kiedy przegrywaliśmy mecze i byliśmy pod tzw. kreską, dopingowali nas i wspomagali. Przyznaję, że czasami współczułem naszym graczom. Ale powtórzę: fani wciąż byli z nami i kiedy przyszedł kolejny mecz, pojawili się i nas wspierali. W najtrudniejszych chwilach czułem wsparcie w klubie.

To było dla mnie bardzo cenne doświadczenie. Wszyscy wiedzieliśmy, że załamuje się nam grunt pod nogami, że gramy o wszystko, byliśmy jeden przegrany mecz od spadku. Ale nie widziałem żadnej paniki ani pochopnych ruchów. Wszystko zakończyło się dobrze i jestem przekonany, że ta sytuacja zbliżyła do siebie wszystkich w klubie.

We Włoszech wściekli fani potrafią pojawić się na treningu. Zdarzyło się coś takiego?

Niewiele brakowało, kibice to planowali, ale w końcu się nie pojawili.

Czy musiał pan coś zmienić w swojej pracy jako trenera we Wrocławiu?

Na początku staraliśmy się utrzymać styl i intensywność szkolenia jak w Czechach, ale zdałem sobie sprawę, że w Polsce jest nieco inaczej, musiałem spuścić z tonu. Ale stopniowo wszystko było porównywalne. Teraz staramy się trenować z taką samą intensywnością jak w Czechach.

W Czechach chodził pan po stadionie i witał fanów przed meczami, znane są pana motywujące hasła i rytuały. Kontynuuje pan to?

Nie zmieniłem się, robiłem to w Czechach i w Australii, i kontynuuję w Polsce. Przestrzegam moich rytuałów, zasad. Właśnie potwierdziłem znaczenie elementu motywacyjnego w przygotowaniu sportowym całej drużyny. Byłem o tym szczególnie przekonany podczas kryzysu w ubiegłym sezonie. Wykorzystaliśmy filmy motywacyjne i spotkania z trenerem mentalnym. Pozostanie w Ekstraklasie było ważnym elementem układanki. I bardzo podoba mi się, że ta innowacja pochodzi nie tylko ode mnie, ale także od kolegów z zespołu trenerskiego. Chłopcy zasługują na wielką pochwałę za pomysłowość. Między Zdenkiem Svobodą a tutejszymi trenerami jest chemia. To pomaga.

Jak piłkarze reagują na te nowe elementy?

Wymagam od graczy dużo, ale jednocześnie staram się zachowywać normalnie, po ludzku. Moja długoletnia praktyka trenerska utwierdziła mnie, że zawodnik dobrze wie, czy trener jest fałszywy, czy zachowuje się otwarcie. Wrócę do moich kolegów: każdy z nas stara się stworzyć dobrą atmosferę, aby gracze czuli, że chcemy wykonać najlepszą pracę i uzyskać najlepsze wyniki.

Bardzo ważne jest, by zespół miał odpowiednią chemię. Oczywiście są chwile, kiedy trzeba podjąć trudne i niepopularne decyzje, i to jest część mojej pracy. Nie mam z tym problemu. Cenię sobie rodzinną atmosferę w klubie.

Jak to się objawia?

Na przykład przed świętami Bożego Narodzenia przyszedł do nas ksiądz, wielki kibic Śląsk. Pobłogosławił nas, życzył nie tylko zawodnikom, ale także personelowi klubu wesołych Świąt Bożego Narodzenia i powodzenia, solidnej wiary i sportowych sukcesów w Nowym Roku.

Zawsze zastanawiałem się, jak wiara może pomóc odnieść sukces w bezlitosnym środowisku piłkarskim...

Moje ponad 20-letnie doświadczenie w trenerce potwierdza, że jest to możliwe. Staram się dostrzegać i szanować każdego piłkarza i innych członków zespołu jako ludzi, i oczekuję tego samego. Ale jeśli ktoś nie zachowuje się profesjonalnie i trzeba go przycisnąć do ściany, nie mam z tym problemu. Naprawdę nie. W takich sytuacjach potrafię być bardzo surowy.

Są jakieś stereotypy o Czechach, w które wierzą Polacy? Znane jest określenie „czeski film” jako sytuacja, w której nie wiadomo, o co chodzi.

Oni kompletnie nie rozumieją czeskiego humoru! (śmiech) Kiedy siedzimy z kolegami i rozmawiamy nie tylko o piłce nożnej, mówią: „Wy, Czesi, macie fajne filmy, lubimy czeskie komedie, ale często ich nie rozumiemy”. Zapytałem nawet polskich kolegów o kulturę, znali nasze filmy. To tylko pokazuje, jak specyficzny jest nasz humor. Ale muszę przyznać, że nasz sztab ma świetne poczucie humoru.

Co zmieniło się latem, że z zagrożenia spadkiem, klub jest teraz w czołówce?

Pierwszy impuls przyszedł pod koniec ubiegłego sezonu. Mieliśmy zwycięską serię, która przyniosła ratunek i dała zespołowi większą pewność siebie. Przed tym sezonem mocno przebudowaliśmy kadrę. Dobrze przygotowaliśmy się do sezonu, rozegraliśmy sparingi, które dały naszym piłkarzom więcej pewności siebie, a przede wszystkim udało nam się dobrze rozpocząć kampanię ligową.

Należy pamiętać, że Śląsk nie wszedł do pierwszej ósemki od kilku sezonów. To jest nasz główny cel. Kiedy patrzysz w tabelę, oczywiste jest, że różnice są niewielkie. Jesteśmy obecnie na czwartym miejscu ze stratą czterech punktów do liderującej Legii, ale także z taką samą przewagą nad drużyną na dziewiątym miejscu. 10 kolejek rundy wiosennej to będzie walka. Cieszę się, że idziemy w górę, ale wiemy też, że wciąż mamy coś do poprawy.

Czy wszyscy w klubie stąpają twardo po ziemi? A może przesadzają z euforią?

Prawdę mówiąc, nie widzę wokół siebie przesadnej euforii.

Czy rozważał pan transfer Czecha do Śląska?

Gdyby pojawiła się szczególna okazja, byłoby to możliwe. Szukamy kogoś, ale nie chcę wymieniać nazwisk. Latem mieliśmy przebudowę składu, zimą nie chcemy wiele zmieniać, chociaż pewne roszady mogą mieć miejsce. Nie mam nic przeciwko Czechowi w drużynie, o ile będzie pasował do naszego stylu gry.

A dlaczego Polacy nie grają w Czechach? Czy to byłby dla nich spadek sportowy?

Myślę, że mają dobre warunki w swojej lidze, a w najlepszych zespołach bardzo dobre w porównaniu do naszej ligi. Może dlatego nie grają w Czechach.

Czy tak jest też w przypadku trenerów? Na przykład dla pana?

Odpowiem dyplomatycznie: jestem zadowolony z warunków pracy w Polsce, nie tylko ze sportu. (śmiech)

Jaroslav Silhavy „zabrał” panu posadę w reprezentacji?

Tak to już bywa w trenerskim życiu. (śmiech) Skłamałbym, mówiąc, że nie mam ambicji na objęcie reprezentacji. Jakim byłbym trenerem? Ale to nie zmienia faktu, że Jarda jest nie tylko moim kolegą po fachu, ale także wieloletnim przyjacielem. I życzę mu powodzenia, obu nasza drużyna pokazała na EURO, że dobrze gra w piłkę nożną.

Rozmawiał Stepan Filipek. Tłumaczenie: Paweł Kot

ZOBACZ też: Śląsk wypożyczy napastnika?

Pełny wywiad znajduje się TUTAJ.



>> NOWSZY
<< STARSZY
KOMENTARZE
~KONRAD (2020-01-17 23:50:10)
@Ty: Czeskie słowo "bývá" tłumaczy się na język polski jako "jest".Natomiast "bywa" po czesku oznacza "někdy".Tłumaczenie,które przytoczyłem jest absolutnie poprawnie.To tak a propos tłumaczenia. (-:
~Ty (2020-01-17 08:42:29)
W Polsce (jednak) bywa problem z rasizmem - brzmi trochę inaczej niż "W Polsce jest problem z rasizmem. To tak a propos tłumaczenia.
~KONRAD (2020-01-17 02:21:54)
@l_wro:Wystarczyło mi przeczytać Twój post,żeby dowiedzieć się,że nie masz pojęcia o ortografii:nie pisze się "borze"tylko Boże.W innych sprawach też masz zapewne podobne braki pojęciowe.
~l_wro (2020-01-16 22:26:06)
Polacy rasiści i ksenofobii? Nie broń borze!
Poczytaj o najnowszym pomyśle Wrocławskiej Konfederacji, którą piecze to że pracującym i płacącym w naszym mieście podatki Ukraińcom UM próbuje choć trochę ułatwić życie "1000km" od domu (ogarniętego wojną i kryzysem). Dowiesz się że to nie stereotypy, a prawda.
~KONRAD (2020-01-15 20:07:40)
"V Polsku ale bývá potíž s rasismem." (oryginalnie po czesku),"Ale w Polsce jest problem z rasizmem."(tłumaczenie). Stwierdza w pytaniu do trenera czeski dziennikarz Stepan Filipek w wywiadzie opublikowanym na czeskim portalu iSport.cz.Najwyraźniej ten dziennikarz powiela stereotypy,które krążą o Polsce wśród cudzoziemców,którzy nigdy w naszym kraju nie byli lub znają go jedynie przez pryzmat tzw. mediów polskojęzycznych.Może zaprosić red.Stepana Filipka na mecz Śląska do Wrocławia żeby przekonał się jak jest naprawdę?
~ryba piła (2020-01-15 17:13:23)
Pośrednio może! Skoro Pogoń ma tego samego trenera od kilku sezonów i ze średniaka ligi wskakują do górnej połówki. Skoro Cracovia ma Probierza (można go lubić lub nie, ale fachowości trudno mu odmówić) przez kilka sezonów i z częstego "prawie spadkowicza" zrobił zespół, który będzie bił się o MP. To tak samo Levicka może być kolejnym przykładem, że spokój w klubie i ciężka praca przynosi efekt! Wtedy może reszta ligi się ogarnie i zmiany trenerów co pół roku przestaną być normą. Jak zacznie się stabilizacja to i wyniki "w Europie" od razu podskoczą (w tym aspekcie zgadzam się z Levica, że wcale to polskie granie nie jest takie słabe - oczywiście nie jest to poziom czterech - pięciu najmocniejszych lig, ale nie jest to też miejsce trzydzieste w rankingu). Rankingi są wypadkową odpadania z "kelnerami" w pucharach a to z kolei jest pokłosiem "burdelu" w klubach po zakończeniu kolejnego sezonu! I tak kółko się zamyka - odpadnięcie z pucharów - gorszy ranking - wcześniejsze granie, przy nieprzygotowanym zespole - odpadnięcie z jeszcze słabszym przeciwnikiem. Wracając do sedna - mam nadzieję, że Levicka (sprawia wrażenie bardzo poukładanej osoby) a na pewno ze sporymi umiejętnościami trenerskimi to wybór na lata i w takim aspekcie może dużo zmienić!
~Mongoloid (2020-01-15 15:51:10)
ryba_piła - ale przeciez Lavicka nie moze zmienic tego, ze w polskiej lidze co pół roku sa roszady w składzie...
~ryba piła (2020-01-15 13:40:30)
Problem polskiej ligi polega na tym, że żaden trener raz - nie może być pewny swojej posady, dwa - co pół roku ma roszady w składzie i musi ustawiać klocki od nowa (jeżeli sam wcześniej nie zostanie wygumkowany). Polska liga przeglądając statystyki wcale nie odbiega poziomem od wielu lig europejskich (w tym aspekcie Levicka ma 100% racji np zawodnicy poszczególnych klubów przebiegają czasami dużo więcej niż np w lidze hiszpańskiej). Niestety kluczowa jest zasada tu i teraz (wymiana zawodników, jak ktoś dwa razy prosto piłkę kopnie już transfer byle gdzie - byle zapłacili, zwalnianie trenerów i cały ten bałagan). Jakby zachować trochę stabilizacji to takie grupy LE byłaby co roku! Zobaczcie jak traktuje się w polskich klubach granie w pucharach - Probierz wymyślił hasło "pocałunek śmierci", większość prezesów narzeka - bo trzeba będzie polecieć np do Kazachstanu, zawodnicy kręcą nosem bo wakacje mają wykupione, generalnie wychodzi takie polskie malkontenctwo i minimalizm. Mam nadzieję, że Levicka ma szansę zmienić mentalność władz Śląska z trybu "przetrwanie" na tryb "sukces".
~Mongoloid (2020-01-15 12:29:11)
Poziom meczów jest bardzo dobry?!
~bro (2020-01-15 12:08:03)
potwierdza się, że to człowiek na poziomie
DODAJ KOMENTARZ
Czy wiesz, że wszystkie nowo dodane komentarze muszą zostać zaakceptowane przez redakcję.

Nie chcesz czekać? Zarejestruj się na forum kibiców ¦ląska Wrocław a następnie podczas dodawania komentarza podaj swój login i hasło.

Koniecznie przepisz tekst z obrazka!
Nick*:
Hasło:
Adres e-mail:
Treść komentarza*:
* - pola wymagane




Ekstraklasa

Nazwa Mecze Punkty Bramki
1. Jagiellonia Białystok 31 56 70-44
2. Śląsk Wrocław 31 54 42-30
3. Lech Poznań 31 52 44-36
4. Pogoń Szczecin 31 51 57-36
5. Górnik Zabrze 31 51 43-38
6. Legia Warszawa 31 50 46-37
7. Raków Częstochowa 31 49 51-34
8. Widzew Łódź 31 42 40-41
9. Stal Mielec 31 41 39-44
10. Zagłębie Lubin 31 41 37-46
11. Piast Gliwice 31 39 33-33
12. Radomiak Radom 31 38 39-51
13. Warta Poznań 31 37 33-38
14. Cracovia 31 36 43-40
15. Puszcza Niepołomice 31 33 36-48
16. Korona Kielce 31 32 36-40
17. Ruch Chorzów 31 26 36-53
18. Łódzki KS 31 21 30-66

III liga 2023/2024, grupa: III

Nazwa Mecze Punkty Bramki
1. Rekord Bielsko-Biała 28 61 68-31
2. Śląsk II Wrocław 28 60 61-27
3. MKS Kluczbork 28 55 48-29
4. Górnik Polkowice 28 43 44-41
5. Pniówek Pawłowice Śląskie 28 41 46-44
6. KS Stilon Gorzów Wielkopolski 28 40 41-35
7. Górnik II Zabrze 28 40 46-42
8. Karkonosze Jelenia Góra 28 39 36-40
9. LKS Goczałkowice Zdrój 28 38 39-31
10. Ślęza Wrocław 28 38 53-51
11. Lechia Zielona Góra 28 37 42-47
12. Carina Gubin 28 34 39-48
13. Warta Gorzów Wielkopolski 28 31 34-51
14. Odra Bytom Odrzański 28 30 33-38
15. Unia Turza Śląska 28 30 39-50
16. Gwarek Tarnowskie Góry 28 29 35-45
17. Raków II Częstochowa 28 26 38-57
18. LZS Starowice Dolne 28 17 30-65