Nie taki Musonda zły, jak go malują? (SONDA)
Gdzie leży prawda? W zależności od własnych przekonań jej umiejscowienie może być oczywiście skrajnie różne. Oto bowiem mamy do czynienia z sytuacją, w której jeden piłkarz po pojedynczym występie zebrał na sobie tonę ocen z niemal całej rozpiętości. Czy to skrajnie negatywnych, czy tych nieco bardziej przychylnych - to nie ma większego znaczenia.
Lubambo Musonda stworzył swego rodzaju epicentrum żywych dyskusji wraz z Diego Żivuliciem, który o ile również wywołuje negatywne skojarzenia, o tyle jego sytuacja została już totalnie przekreślona, ponieważ trudno było znaleźć w niej choćby jeden pozytywny punkt zaczepienia. Z Zambijczykiem jest inaczej. Casus świeżo upieczonego prawego obrońcy Śląska zasługuje na odrobinę naszego czasu. Czasu na sprawiedliwą ocenę.
Po meczu z Lechią Gdańsk, gdzie by się nie spojrzało, tam widniały hasła pokroju "nie nadaje się i nie będzie się nadawał". Prawili w ten sposób nie tylko kibice, ale również dziennikarze, wśród których te totalnie negatywne stwierdzenia na szczęście należały do mniejszości. Częściej można było zauważyć głosy zdrowego rozsądku, choć ich liczba i tak nie powalała, co akurat w przypadku występu Lubambo Musondy naprawdę może dziwić. Bo na pewno nie było tak źle, jak niektórym się wydaje. Pytanie, czy tę ekspresowo przygotowaną potrawę można jeszcze lepiej przyrządzić?
Statystyki mówią, że jest obiecująco
Nie da się przejść obojętnie obok faktu, że Musonda ma na swoim koncie popełnienie jednego poważnego błędu, po którym Lechia strzeliła bramkę. Strata piłki w newralgicznym punkcie na boisku nigdy nie ma na siebie wytłumaczenia, więc negatywny komentarz w stronę Zambijczyka jest w tej sytuacji jak najbardziej słuszny. Niestety problem tkwi w tym, że ten jeden błąd stał się dla wielu wyznacznikiem w kontekście dalszej oceny. To nie jest sprawiedliwe zważywszy na fakt, że Musonda na przestrzeni większości spotkania rozgrywał naprawdę poprawne zawody, by nie powiedzieć, że momentami grał po profesorsku. Puste słowa? Nie, kiedy wiemy, że nominalny prawy pomocnik na pozycji prawego defensora miał najlepszą skuteczność pojedynków (70%, 16/23) wśród piłkarzy Śląska. Czy to na ziemi, czy w powietrzu - nieważne. "Muso" pokazał pazur i duże zaangażowanie, które szczególnie w grze defensywnej dawało owoce.
Co więcej, piłkarz WKS-u zaliczył najwięcej odbiorów z zawodników tworzących linię defensywną (na równi z Puerto), czyli w żadnym razie nie można powiedzieć, że po prawej stronie boiska gracze Lechii mieli otwartą autostradę. "Muso" stawiał opór, niekiedy antycypował, gdzie wyląduje prostopadłe podanie przeciwnika (zanotował najwięcej przechwytów wśród defensorów) czy wreszcie potrafił blokować wiele dośrodkowań. I żeby nie było tak kolorowo, poważną skaza na występie 24-latka jest liczba strat (11), za którą - tak jak przy stracie gola - również mu się oberwało. Można więc powiedzieć, że pod kątem stricte zadań defensywnych "Muso" dostosował się do kolegów, jednak pod kątem ryzyka zagrań wciąż pozostał na poziomie skrzydłowego. To nic niezwykłego przy próbie przemianowania piłkarza ofensywnego na defensywnego.
Będzie żarło czy to ślepy zaułek?
Sumując plusy i minusy, tworzy nam się znak zapytania. To pokazuje, że o ile pojawiły się słusznie krytykowane mankamenty, o tyle skreślanie Musondy jako prawego obrońcy w momencie, gdy wykonywał on swoją robotę na dostatecznym pułapie, nie ma sensu. Raz, że był to dopiero jego pierwszy mecz na najwyższych ligowych obrotach w nowej roli, a dwa, że skrajne oceny dopiero po jednym poważnym teście (sparingi lubią rządzić się swoimi prawami, więc bywają niemiarodajne) nijak mają się do czegoś, do czego w tym medium należy nawiązywać. Do rzetelności.
Potrzeba czasu, czyli jeszcze choćby dwóch meczów, żeby móc w pełni określić, czy z przysłowiowej mąki będzie chleb. Musonda pod kątem motorycznym i charakterologicznym nadaje się na bocznego obrońcę, natomiast jedyną wątpliwością, która można mieć i zapewne będzie ona decydująca, jest umiejętność przystosowania się do nowych warunków na boisku. W skrócie: inteligencja boiskowa, która może zdyskwalifikować Zambijczyka na nowej pozycji. Bo jeśli mu jej zabraknie, liczba strat i pomyłek pod presją dużej odpowiedzialności (zdecydowanie większej niż na pozycji prawego pomocnika) nie zmaleje. Należałoby zatem podsumować, że było poprawnie i obiecująco, ale nie na tyle, by się nie obawiać.
ZOBACZ też: Wyniki głosowania na Piłkarza Meczu