Zbliżyć się do celu
Rozgrywki ekstraklasy jeszcze nie zostały zawieszone, a to oznacza, że w piątek na Stadionie Miejskim we Wrocławiu swój mecz w ramach 27. kolejki rozegrają piłkarze Śląska. W świetle ostatnich wydarzeń na całym świecie ciężko nie poruszyć tematu zagrożenia koronawirusem i całego zamieszania, które wywołuje ta pandemia. Na chwilę obecną nie można być nawet do końca pewnym, czy mecz się odbędzie. Mimo, że oficjalne stanowisko w tej sprawie zajął PZPN to kluby i piłkarze „po cichu” lub oficjalnie poprzez swoje media społecznościowe nawołują do zawieszenia ligi. Trzeba być gotowym na wszystko, dlatego w naszym obowiązku pozostaje zapowiedzieć ten mecz jak należy. Dla kibiców.
Do zapewnienia sobie miejsca w pierwszej ósemce wrocławianom brakuje już naprawdę niewiele. Mimo, iż forma piłkarzy WKS-u w 2020 roku jest raczej słaba to wciąż utrzymują się na wysokiej 4 pozycji w tabeli mając tyle samo punktów co Cracovia i Lech. Istotny jest również fakt, że wrocławianom brakuje tylko punktu do pozycji wicelidera, a patrząc na obecną formę lidera Legii Warszawa oraz przewagę jaką sobie zbudowała, walka o drugie miejsce może być szalenie ekscytująca.
Żeby jednak w tej walce się utrzymać Śląsk potrzebuje ożywić nieco formację ataku, a w szczególności drugą linię. Brak kreatywności w środku pola ostatnimi czasy wyrasta na kolejny po nieskuteczności napastników kluczowy problem w grze wrocławian. Sytuacji bramkowych jest ostatnio jak na lekarstwo, a samym bronieniem i barykadowaniem dostępu do bramki możemy daleko nie zajechać.
- Pracujemy nad tym, by kreować więcej sytuacji w ofensywie, by w naszej grze było więcej konkretów. Zwłaszcza na wyjazdach. U siebie jesteśmy aktywniejsi, wygląda to lepiej. Analizowaliśmy spotkanie z Jagiellonią, udało się stworzyć bardzo dobrą, ale tylko jedną okazję. Nie jest jednak tak, że całą pracę poświęcimy tylko na to. Musimy ogólnie przygotować się do tego spotkania, pod każdym względem. To ważny mecz dla obu drużyn – mówił przed meczem trener Lavicka.
Zespół z Częstochowy to na pewno rywal z kategorii niewygodnych. Mimo, iż na przestrzeni całego sezonu grają ze zmiennym szczęściem nie odchodzą od swojej filozofii gry i co najważniejsze wciąż liczą się w walce o grupę mistrzowską.
- Myślę, że możemy przyznać, że celem na rundę zasadniczą jest znalezienie się czołowej ósemce. Złapaliśmy komfort i odskoczyliśmy od strefy spadkowej, co było w tym sezonie priorytetem, bo trzeba ciągle pamiętać, że jesteśmy beniaminkiem. Gramy i punktujemy na tyle dobrze, że bylibyśmy bardzo zawiedzeni, gdyby to się nie udało – przyznał bramkarz Jakub Szumski.
Niekwestionowanym liderem drużyny jest Tomas Petrasek. Czeski kapitan rozegrał już łącznie ponad sto meczów w barwach Rakowa i zdobył w nich 28 bramek. Jest to niezwykle skuteczny środkowy obrońca z racji swoich warunków fizycznych, które wykorzystuje podczas stałych fragmentów. Zawodnik występuje w zespole trenera Papszuna nieprzerwanie od 2016 roku i mimo zakusów klubów z ekstraklasy wolał sam do niej awansować. Dużą rolę w Rakowie odgrywają zawodnicy młodzi. Duet napastników stanowią 23-letni Musiolik oraz 21 letni Szczepański, a w obronie obok Petraska i Jacha występuję 20-letni Mikołajewski, który dopiero w tym roku zadebiutował w ekstraklasie.
Na ten moment wszystko wydaje się być jasne. Piłkarze o 20:30 wyjdą na boisko i rozegrają mecz przy pustych trybunach. Dynamika sytuacji jednak nie pozwala brać czegokolwiek za pewnik. Krzysztof Mączyński zdążył już wyrazić swoje zdanie na Twitterze domagając się zawieszenia ligi, co tylko pozwala nam domyślać się jakie nastroje panują w szatni. W momencie kiedy udostępniamy tą zapowiedź nie zapadła żadna oficjalna decyzja w sprawie zawieszenia rozgrywek.